piątek, 23 września 2016

Kiedy umrę...

pochowajcie mnie pod tym drzewem
które towarzyszyć będzie przez wieki
temu który zdołał
odsłonić wszystkie zasłony
i ujrzał mnie – naprawdę
który sprawił
że miłość zaczęła nosić Jego imię...

ukryjcie nas – razem w nicości
połączonych
chrońcie uparcie
przed obojętnością ciekawskich intruzów
otaczanych gadżetami cywilizacji
przed ich zdeformowanymi wartościami
przed ich pustymi duszami...

niech ta Ziemia stanie się azylem
dziewiczym, dzikim zakątkiem
i niech dostęp mają tylko Ci
co uciekinierami są
celebrującymi bliskość dusz
ponad władzę czasu...

Temu, któremu wystarczy
jedno spojrzenie w moje oczy,
aby wiedzieć, że Go kocham.
I jak cholernie mi Go brak.

Życie bez Ciebie... Jeśli o Tobie zapomnę, stanę się kimś innym. Rozdział 4.

Ciastka korzenne, które zrobiła z dziadkiem, suszą się w słońcu. On pali jednego ze swoich mentolowych papierosów, a ona opiera się o jego nogi z żyłami na wierzchu.
„Znasz-li ten kraj, gdzie cytryna dojrzewa?” pyta dziadek, to taka stara zabawa.
W ciemności pod powiekami, odpowiada.
Zaciąga się kilka razy zanim mówi dalej, w mrocznej koronie drzewa żarzą się pomarańcze.
Ona zamyka oczy i mówi, tam chcę z tobą być, mój miły.
Dziadek całuje ją w czubek głowy.
Ona otwiera oczy i wyjmuje papierosa ze starej, wysuszonej dłoni. Siada na dziadkowych kolanach i wtulając się w jego pierś szepcze: Tam chcę z tobą być, mój stróżu....


W oddali łąki, wejdźże do łóżka
czeka tam na cię z trawy poduszka.
Skłoń na niej główkę, oczęta zmruż,
rankiem cię zbudzi słońce, twój stróż.

Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu,
stokrotki polne zaradzą złu.
Najsłodsza mara tu ziszcza się,
tutaj jest miejsce, gdzie kocham cię.

Poblask miesiąca spłynie w mrok łąk,
okryj się liśćmi, weź je do rąk.
W niepamięć odpuść kłopotów moc,
znikną na zawsze, gdy minie noc.

Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu,
stokrotki polne zaradzą złu.
Najsłodsza mara tu ziszcza się,
tutaj jest miejsce, gdzie kocham cię.

piątek, 16 września 2016

Życie bez Ciebie... Jeśli o Tobie zapomnę, stanę się kimś innym. Rozdział 3.

Sierpniowa duszna noc. Czarne niebo przecinają błyskawice. Sierpniowa burza... Stoją na werandzie, splątani aż po kostki w mroku. Deszcz zacina, klejąc się im do bosych stóp. Wpatrują się w milczeniu w niebo, odliczając czas od kolejnego błysku do grzmotu. Dziadek ma na sobie grafitowy szlafrok, i gdyby nie biała czupryna i błękitne oczy, zlałby się z gęstą warstwą ciemności, otaczającą dom niczym ektoplazma. Stoi przy nim dziewczynka w rozczochranych wielbłądzich włosach, z zaróżowionymi z ekscytacji policzkami. Jej drobne ciałko opasane jest białą, długą do ziemi koszulą nocną, która unosi się do góry z każdym podmuchem burzowego wiatru.
Pamiętam, kiedy pierwszy raz ktoś chodził po księżycu, dziwne uczucie, że on był tam na górze, a ja tu w dole.
Ona patrzy na żółty kształt, a potem w nicość nieba.
Chciałabym pozbyć się ciężkości. Fruwać. Dotknąć ektoplazmy.
A ja nie, Ptaszynko. Ziemia jest najcenniejszą rzeczą jaką mamy.
Nie boisz się?
On kładzie ciężką rękę na jej głowie i czochra z czułością jej rdzawe włosy.
Grawitacja trzyma mnie w miejscu. Za jakiś czas i tak przeniosę się na górę.
Przez moment milczą i patrzą na gwiazdy, które zapalają się i gasną.

Kiedy będę duża jak dziadzio, będę wtedy stać tu na werandzie, mówi ona, i powiem moim wnukom, pomyślcie, on tam fruwa w górze i czuwa nad nami, a my stoimy tu na dole, i pozwalamy aby się o nas troszczył...


poniedziałek, 12 września 2016

Życie bez Ciebie... Jeśli o Tobie zapomnę, stanę się kimś innym. Rozdział 2.

Brodzą w jeziorze, dno jest bagniste, stopy zapadają się.
Teraz połóż się na plecach, mówi.
Ona ostrożnie pochyla się do tyłu, czuje jak włosy mokną a ciężar ciągnie głowę w dół. Pochyla się bardziej i woda dotyka ramion.
On kładzie ręce pomiędzy jej łopatkami i mówi, zaufaj mi. Puść nogi. On kładzie drugą rękę pod jej krzyżem, a ona czuje wodę, jak wpływa jej do uszu.
Słyszy go przez ciemność: rozluźnij się, Ptaszynko.
Nie wie, dlaczego zamyka oczy. Spina każdy mięsień i leży jak deska na jego rękach. Liczy kręgi w dół i w górę, próbuje nabrać odwagi, kiedy on zabiera rękę między jej łopatkami i głowa leci jej pod powierzchnię . Woda dostaje się jej do buzi i nosa.
Co robisz? Nie!! krzyczy.
Uczę cię pływać, Siuśmajtko.
Dlaczego?
Bo się boisz. Żeby przezwyciężyć strach, musisz nauczyć się pływać.
On odwraca się, chwyta ją za zimny, drobny przegub i odpływają do brzegu. Siadają na jednym z wielu kamieni. Dziadek okrywa jej zziębnięte ciałko puchowym ręcznikiem i obejmuje. Wie, że jest jej smutno. Doskonale wyczuwa jej żal i porażkę. Próbuje ją pocieszyć, gładząc pomarszczoną dłonią po jej zaróżowionym z zimna policzku.
Milczą. Cisza robi się niezwykle ciężka, ale żadne z nich nie ma dość odwagi, by ją przerwać. Wpatrują się tylko w tafle jeziora, na której słońce bawi się w berka ze zwierzętami wodnymi.
Przepraszam... jej szept drażni ucho starego mężczyzny.
Och, Ptaszynko, nie masz za co przepraszać.
Nawaliłam dziadziu. Zawiodłam cię.
Myszeńko, nikogo nie zawiodłaś. Jestem dumny, że podjęłaś się wyzwaniu i tyle wytrzymałaś. Mamy jeszcze dużo czasu, aby nauczyć cię pływać. Ja tak szybko cię nie zostawię.
Dziewczynka patrzy na dziadka wzruszona jego słowami, całuje go w szorstki polik i mocno wtula się w dziadkową pierś.
Spróbujmy później, dziadziu...
********************************************************************
Czeka na nią w wodzie. Ma szeroko rozłożone ramiona i uśmiechem zaprasza ją do wody. Ona włożyła stary strój dziecięcy mamy, kładzie się na jego rękach i ciężko opiera na nich klatkę piersiową. On drugą rękę trzyma tuż pod pępkiem.
Teraz popłyń kawałek, jak pokazywałem ci rano.
Próbuje ukształtować ruchy ramion w kształt motyla. Stara się utrzymać głowę nad powierzchnią, ale boli ją kark.
Nie wolno ci puścić, mówi do niego i skupia się na skrzydłach.
Głowa schyla się, najpierw woda dotyka brody, potem wpływa między usta. Twarz przecina powierzchnię,ciemność wpada do środka ciała.
Zachowaj spokój. Nie zaciskaj oczu, ale i nie zostawiaj ich całkowicie otwartych. Miej je lekko przymknięte. Nie panikuj, kiedy woda dostanie ci się do uszu i nosa. Największym błędem jaki możesz wtedy popełnić, to zacząć panikować.

Spojrzała na dziadka dość niepewnie, a ten uśmiechnął się do niej pokrzepiająco. 

niedziela, 11 września 2016

Życie bez Ciebie... Jeśli to Tobie zapomnę, stanę się kimś innym. Rozdział 1.

Lato... Gorące lipcowe popołudnie. Gdzieś na łące. Z tyły ściana lasu. Z przodu woda aż po horyzont niemalże zlewa się z niebem. Na kocu leżą dwa ciała; jedno małe i gibkie... dziecięce, drugie stare i poszarzałe. Leżą naprzeciwko siebie. Dłonie mają bruzdy i wytrzymują ukłucia świerkową igłą.
Czujesz coś? pyta ona.
On kręci głową.
A teraz czujesz?
Dziecięca rączka kuje mocniej, ale on się tylko głośno śmieje. Całuje małą w polik, drapiąc ją bujną czarną szczeciną pod nosem.
To uczucie, jakby mała biedroneczka spacerowała sobie beztrosko a moja dłoń była dla niej mostkiem, odpowiada.
Jaka jest ta biedroneczka? dopytuje zadziornie.
Prawie tak piękna jak ty, moja Ptaszynko.
Teraz twoja kolej, dziadziu.
Łaskocze, gdy dziadek bierze ją za przegub ręki, a ona się skręca od jego uścisku.
Nie bądź tchórzem, Ptaszyno, mówi.
Boli, ale gdy on pyta, potrząsa tylko głową.
To uczucie, jakby jakiś mały świerszczyk zmęczył się skakaniem i przycupnął mi na ręku. Świerszczyk grający wieczorną serenadę. Dziadku, zaśpiewaj kołysankę...


[…] zaśnij maleństwo jak spać się godzi dziecinie
świat to przekleństwo - wygrywa zły, dobry ginie
dranie patrzą oczkiem złym
diabeł dzieci huśta im...
w krąg się wznosi dym pyszności
kłamstwa dym[...]

[…] zaśnij maleństwo ale miej oczy otwarte
grzech ma pierwszeństwo – dobro trzech groszy nie warte
od dzieciństwa mędrców chór
na twą szyjkę rzucił sznur...
z najpiękniejszych prawd moralnych
i podobnych bzdur[...]

[…] zaśnij maleństwo, idź z aniołkami w zawody
świat to szaleństwo – i to bez żadnej metody
lecz choć smutno śpiewam ci
kołysankę Ptaszyno...
może szczęściem błyśnie
co się dzisiaj czarno śni [...]

środa, 7 września 2016

Życie bez Ciebie... Jeśli o Tobie zapomnę, stanę się kimś innym. Prolog


Znów śni się jej śmierć rodziców. Samochód... Rodzice z przodu... Ona siedzi z tyłu... Wszyscy są radości i podekscytowani wyjazdem nad jezioro... W bagażniku walizki z ubraniami. Lodówka turystyczna. Namioty i śpiwory. Kuchenka kempingowa. Dmuchane pontony i zabawki plażowe. W samochodzie śmiechy, chichy, tralala... Nagle oślepiające światła tira z naprzeciwka. Przeraźliwy pisk opon i... ciemność.
...Jest już po pogrzebie, dziadek zdejmuje czarne buty. A ona ma wrażenie, że jest tak pusta w środku, że mogłaby unosić się pod sufitem. Wie, że chodzi, ale nie czuje swojego ruchu. Przedsionek, w nim drewno na opał, nad nim okrągłe okienko, kuchnia, do której wchodzi, mała spiżarka, w której stoją słoiki z przetworami i wielki baniak z wiśniówką. Dziadek przysiada na jednym z dwóch krzesełek przy wysepce w kuchni i ukrywa twarz w starych dłoniach. Ona jednak go mija. Salonik z kominkiem, fotelami i ławą. Mija fortepian i stary zegar, tak stary że trzeba go nastawiać codziennie o szóstej rano. Na górze sypialnia z łóżkiem dziadka i wielkim biurkiem, na którym stoi wiekowa maszyna do pisania, notatniki, listy i blok papieru pisarskiego. Naprzeciwko niebieska łazienka z widokiem na leśną polanę. No i pokoik gościnny, który od pewnego czasu stał się jej pokojem. Łóżko z dzierganą narzutą, skrzynia ze skarbami, półka z książkami, mały stolik przy oknie, pełno obrazków i fotografii, szarawy dywanik. Opada zmęczona na łóżko i po raz pierwszy od wypadku zalewa się łzami. Dziadek wchodzi ciężko po schodach, bierze za klamkę i przekracza próg pokoju gościnnego. Wzdycha smutno. Odwiesza czarną marynarkę na dziecięce krzesło. Podwija rękawy koszuli i wyciera twarz chusteczką. Kładzie się na dziecięcym łóżku, które ugina się pod jego ciężarem. Bierze dziewczynkę w ramiona i gładzi ją po włosach. Milczą. Długo milczą. Nie potrzebują słów. Doskonale wiedzą, co czują nawzajem. Upływają sekundy, minuty, godziny.
Dziadku, pyta, dlaczego Bóg zabiera nam osoby, które tak bardzo kochamy?
Nie patrzy na nią, gdy odpowiada: Nie wiem, Wielbłądziątko, nie wiem...


rys. Dawid Szymański

Życie bez Ciebie... Jeśli o Tobie zapomnę,stanę się kimś innym




dziadkowi Tadeuszowi
(*1944 +2006)


Życie jest cholernie krótkie, Ptaszyno. Za krótkie, aby się go bać. Nigdy nie oglądaj się na innych... Oni za Ciebie nie przeżyją Twojego życia. Wiele razy będziesz płakać, ale i wiele razy będziesz się śmiać... Wiele razy ktoś Cię zdradzi, ale i wiele razy ktoś Cię pokocha... Wiele razy bliska Ci osoba umrze, ale i wiele razy bliska Ci osoba się narodzi... Wiele razy upadniesz, ale i wiele razy się podniesiesz... Bo pamiętaj: jesteś silna, dobra i ważna. Nie bój się życia, Ptaszyno. Życie to ryzyko...Ten kto nie ryzykuje, tak naprawdę nie żyje.”

poniedziałek, 5 września 2016

Spadaj, nie - czyli o tym, że świat się nie zawali, jeśli odmówisz.

Hej, kochana. My, kobiety, mamy coś takiego, że czujemy misję.Do zbawiania świata. Wydaje się nam, że bez nas to wszystko pieprznie z hukiem, dlatego zawsze zgadzamy się, by pomóc ten świat ratować. I dlatego robimy dodatkową pracę dla znajomego za darmo, skaczemy wokół naszych partnerów nawet wtedy,kiedy wcale tego od nas nie wymagają, a dla własnego pupila jesteśmy milsze, niż dla siebie. A potem nagle patrzymy w lustro i jesteśmy zdziwione, dlaczego ciągle chodzimy takie wkurzone, zgorzkniałe i niewidzące świata. 


A odpowiedź jest prosta: bo zamiast się skupić na sobie chociaż przez chwilę, robimy wszystko, żeby zadowolić cały świat.


Miałam (i czasami nadal mam) problem z asertywnością. Jak większość kobiet. To chyba wpisane jest w naszą genetykę; to całe zamartwianie się i chęć zmienienia całego świata na lepsze. Głupio mi powiedzieć, że mi nie pasuje, albo nie chcę, więc czasami zgadzam się na coś, chociaż wcale nie jest mi to po drodze. Często w odruchu bycia miłą zagarniam też dodatkowe obowiązki, a potem pluję sobie w brodę od natłoku zajęć. Nie muszę chyba wspominać o tym przeklętym uczuciu, że jestem odpowiedzialna za cały świat. Wiesz, kiedy ktoś powie: "jestem głodny", a ja już biegnę na skręcenie karku do kuchni.

Zadowolenie ludzi level master. Pytanie tylko, czy ktoś równie szybko i starannie zaspokaja moje potrzeby? No właśnie...

Czasami zgadzałam się na dodatkową poprawkę w pracy, bo było mi głupio powiedzieć, że za to trzeba już dopłacić. Rozumiesz? Ja zrozumiałam to zbyt późno. Głupio mi było przyznać, że za moją pracę i włożone w nią serce należy mi się wynagrodzenie. Nawet takim frywolnym "dziękuję". Tak samo, jak głupio mi było odmówić znajomym zrobienia jakiejś rzeczy. Zawsze było: dobrze, nie ma problemu, będzie na jutro.

   Tyle, że problem przecież był.

Ciągle zgadzamy się na coś, bo boimy się reakcji. Tego, co ludzie powiedzą. Że znajoma się obrazi. Że klient sobie pójdzie. Że szef będzie miał wąty. Że partner pomyśli, że kiepska z nas kobieta. Albo, nie daj Boże, że ktoś powie, że niezła z nas egoistka. Dlatego mimo tego, że mamy taką samą dobę jak inni, ciągle staramy się ją rozciągnąć, by zadowolić wszystkich na około.

Zapominając o sobie. Możesz powiedzieć, że właśnie tego wymaga od ciebie społeczeństwo jako od kobiety XXI wieku. Ale czy Ty tego również chcesz? This is the question.

I potem się kończy, spyrka jak bańka mydlana: płacz (bo nie dajemy sobie rady), gadanie pod nosem i zamienienie się w Największą Zrzędę Stulecia. To jak błędne koło; zwalamy sobie na barki tyle, aby wszystkich zadowolić, a potem i tak koleżanka się gniewa, szef nas zwalnia a partner odchodzi, bo się zmieniłyśmy, bo nie jesteśmy już pełne energii, pasji i optymizmu. I to wszystko przez co? Przez nasz chory idealizm i brak asertywności? Serio?!

W jakim celu to wszystko? Jeżeli znajoma obrazi się, bo nie masz ochoty gdzieś wyjść, bo jutro masz jakieś ważne wydarzenie i musisz być wypoczęta - to nie jest dobrą znajomą. Jeśli twój partner mówi, że jest głodny, to wcale nie znaczy, że macie rzucać wszystko i lecieć na łeb na szyję do kuchni i smażyć schabowe, bo jeszcze sobie pójdzie do jakiejś cycatej blondynki. Nie pójdzie, zrobi sobie sam. A jak nie potrafi, to zamówi pizzę lub chińczyka, lub kebaba. Da sobie radę, ma przecież dwie ręce i dwie nogi. Nawet, jeśli w waszym związku to ty odpowiadasz za jedzenie, ziemia się nie rozstąpi pod tobą, jak jednego dnia tego głupiego obiadu nie będzie. Rany boskie, przecież to tylko obiad, nie?

Jeżeli ktoś oczekuje od ciebie pracy, w którą włożysz całą siebie, to nie bój się powiedzieć, że ta praca kosztuje i ile to wynosi. Jeżeli to znajomy znajomego, to ma dokładnie taki sam obowiązek zapłacić, jak osoba obca. Dlaczego? Bo tobie nie robi różnicy, czy robisz coś dla kolegi ojca, czy dla nieznajomego pracodawcy, wkładasz w to tyle samo energii i entuzjazmu, i dlatego nie powinieneś się wstydzić głośno o tym powiedzieć. Jeżeli znajomy oczekuje co chwilę, że będziesz go zawsze wspierał, słuchał jego żali i pomagał, bo "tobie to zajmie tylko chwilkę", "ty jesteś taka pomocna i wyrozumiała", "ty się na tym lepiej znasz", "ty masz do tego lepszy dryg", ale nie masz nic w zamian to... sorry. Ty nie jesteś ani pomocą charytatywną, ani Gandhi, ani Matka Teresa. I aby wszyscy mnie dobrze zrozumieli, nie zawsze chodzi o pieniądze, ale często pomoc za pomoc, wsparcie za wsparcie, wyżalenie się za wyżalenie.

Powiesz, że nie wypada? Że to niegrzeczne? Że ktoś sobie coś pomyśli? To niech tak będzie. Bo pomyśl chwilę, czy uczciwe i grzeczne jest wykorzystywanie ciebie na każdym kroku? Nie znam nikogo, kto umarł od tego, że ktoś inny sobie coś o nim pomyślał. Bo ludzie zawsze będą myśleć. I tego nie zmienisz. O tym mówiłam już wcześniej. 

Znam za to mnóstwo osób, które ciągle mają za dużo rzeczy na głowie, bo nie potrafią raz się przełamać i powiedzieć "nie".

Ty nie jesteś od tego, aby zadowalać innych. Ja też nie. A odmawianie nie jest ani niemiłe, ani niegrzeczne. Jest NORMALNE. Nie musisz mieć na coś ochoty, nie musisz mieć na wszystko czasu, a już na pewno nie musisz spełniać czyichś chorych oczekiwań i zachcianek tylko dlatego, że tak wypada.

   Wypada zadbać o siebie i pomyśleć chociaż raz tylko i wyłącznie o tym, czego TY chcesz. A nie cały glob.   Bo świat się nie zawali, jak odmówisz. Wzruszy tylko ramionami i pójdzie dalej. A tobie będzie lżej.

Do następnego. Buziaki. Bye.

czwartek, 1 września 2016

Drań

do góry łono wznoszę
o pomstę niebo proszę
on poszedł z tamtą panią
a Ty, zostałaś tu sama...

żeby nie było za smutno
wytrę Ci łezkę poduszką
wytańcujemy smutki
żal już będzie krótki
po takim draniu mniej boli
niech innej pół życia spierdoli
zostaw żesz jej jego
dam Ci jutro lepszego

do góry łono wznoszę
o pomstę niebo proszę
on poszedł z tamtą panią
a Ty, zostałaś tu sama...

lepiej się pomódl do siebie
jak to Ci będzie w tym niebie
co sobie sama zgotujesz
z kim żyjesz?
z kim się zżyjesz?
może na razie ze sobą
bo Ty sama w sobie jesteś ozdobą
najlepszą babką olaną przez drania
dziś z rana...

la la lal laaaaaaa
la la la la laaaaaaa
la la lal
laaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa


Jestem...

cellulitis
gąski, ślimaki
włoski i pryszcze
brzydki zapach z ust

chore horrory
stópki bose niemyte
piersi, dupka
wąsik i brzuch

yo, check this out
aha, aha, aha, aha, aha, yeah

ja nie jestem Monroe, Audrey Hepburn
spaceruję
kiedy chcę to biegnę
wylizuję się 
i ciągle żyję
i jestem

nie wiem jak się ładnie czesze włosy
ciężko mi powiedzieć nieraz: "dosyć"

kiedy płaczę, to się staję deszczem
i jestem

kiedy płaczę, to się staję deszczem
i jestem

kiedy płaczę, to się staję deszczem
jestem



Kącik Czarownicy: Magia Świec

Magiczne działanie świec. Jaki kolor odpowiada jakiej intencji? Menu Produkty Wróć Kamienie naturalne i szlachetne Wróć Kamienie szlifowane ...