środa, 30 grudnia 2020

Moja topka 10 najlepszych seriali 2020

Tak ogólnie rzez biorąc pod wieloma aspektami (jak nie wszystkimi) rok 2020 był po prostu KOSZMARNY! 

2020 był jak jeden z tych absurdalnych, ciągnących się w nieskończoność złych snów, z których ciężko się wybudzić i co chwila boisz się, co jeszcze gorszego może się odpierdolić. Ale już się kończy, i wielu (w tym ja) chcą o nim jak najszybciej zapomnieć.


Ale... ma małego plusa jeśli chodzi o seriale. I mimo, że przed pandemię, lockdown i kwarantanny wiele seriali miało opóźnione premiery, wstrzymano plany zdjeciowe a nawet wiele seriali poszło pod młotek i musiało zostać skasowanych z platform [co było, nie ukrywam, cholernie frustrujące], to z drugiej strony okazało się, że to branża serialowa na tle innych branż, które w tym roku dostały nieźle po dupsku, nie wypadła tak źle.

Z braku wielkich premier nowych sezonów kultowych seriali, rok 2020 obfitował w fantastyczne miniseriale, dokumenty i mega rozwój platform vod. Co prawda, Disney+ do Polski wciąż nie wszedł i Mandalorianina trzeba było piracić na potęgę, aby zobaczyć losy baby yody. Ale z kolei Netflix jeszcze bardziej się rozwinął i właśnie 3/4 seriali i filmów, które w tym roku pochłonęłam, było właśnie na Netflixie.

Przejdę może jednak do sedna, bo odbijam za daleko od brzegu i rozpisuję się niepotrzebnie.


10. UNORTHODOX 

Wspomniałam już, że 2020 stał miniserialami i zacznę moją topkę od bardzo kameralnej, krótkiej, czteroodcinkowej producji. Jednak niezwykle wciągającej i poruszającej. Już dawno nie czułam takiego niedosytu po obejrzeniu serialu/filmu jak w tym przypadku. To opowieść o Esther, młodej kobiecie, która dusi się w swojej ultrakonserwatywnej chasydzkiej żydowskiej społeczności w Nowym Jorku i w akcie desperacji decyduje się na ucieczkę do Europy. W pościg za Esty udaje się jej mąż Yakov i jego kuzyn Moishe. Fabuła serialu oparta jest na powieści biograficznej Debory Feldman Unorthodox. Jak porzucić świat otrodoksyjnych Żydów. To niszowa, ale niezwykle piękna historia o trudnym zderzeniu się dwóch światów: tradycjonalistycznej mniejszości chasydzkiej z mniej lub bardziej nowoczesnym, liberalnym podejściem Nowojorczyków i Europejczyków, o poszukiwaniu wolności i samego siebie oraz trudnej walce z kulturowymi ograniczeniami.


9. The Umbrella Academy, sezon 2

Jeszcze dwa , trzy lata temu była na Netflixie moda na seriale superbohaterskie typu Jesicci Jones czy Punishera, których w pewnym momencie mieliśmy tak dużo, że aż nam się przejadły i przestaliśmy je oglądać. A ja skrycie czekałam na drugi sezon TUA. Bo adaptacja komiksu Gerarda Waya i Gabriela Báa to serial, który z jednej strony czerpie mocno z tradycji superhero a z drugiej twórczo ją modyfikuje. Druga odsłona opowieści o obdarzonej supermocami, ekscentrycznej zbieraninie jest jeszcze bardziej odjechana w kosmos w swojej surrealistyczniści i jest zabawniejsza niż pierwsza. Na dodatek nakręcono ją z większą pompą i dotyka jeszcze trudniejszych, psychologicznych tematów natury egzystencjalnej.


8.The Boys, sezon 2

A skoro jestem już w temacie antybohaterskim, to na mojej topce nie mogło zabraknąć drugiego sezonu serialu post superhero od Amazonu. Pierwszy sezon tej obrazobojczej historii o grupie obdarzonej supermocami mścicieli robiącej porządek ze skorumpowanymi, nadużywającymi swoich mocy   herosami szumowinami był naprawdę picuś glancuś. A drugi sezon był jeszcze mocniejszy, jeszcze bardziej wulgarny i bezkompromisowy, jeszcze bardziej pojechany po bandzie w pozytywny sposób zarył mi mózg.


7. Kraina Lovecrafta, sezon 1

Doceniam jak twórcy połączyli ze sobą zróżnicowane wątki i to nie razi, potrafi zaskoczyć i jest dość oryginalny. Po pierwsze mamy tu duży wątek rasizmu i segregacji rasowej. Bohaterowie przemierzają dawne Stany Zjednoczone i na swojej drodze muszą się zmierzyć  z wieloma przejawami uprzedzeń, nietolerancji,  wrogości i agresywności wobec czarnoskórych. Z drugiej strony mamy bardzo wyśrubowane motywy magiczne. W wielu scenach Harry Potter mógłby czyscić buty bohaterom a nastepnie rzewnie się rozpłakać i  schować do swojej komórki pod schodami. Abstracja goni abstrakcję, poziom odpału jest tu graniczny. Miejscami  ocierałam się o mocny cringe i wtf, ale to działa. Nawet mocno działa. Dzięki temu, że wątki są dobrze napisane, wplecione ze sobą i od poczatku do końca dobrze zagrane, nie ma logicznych dziur, serial jest nieoczywisty i umie trzymać w napięciu do końca.


6.Wielka, sezon 1

Serial o Katarzynie Wielkiej bez pompy i nadęcia, który jest bardziej luźną adaptacją, pastiszem, ostrą kostiumowo feministyczną opowieścią mającą tyle samo wspólnego z historią Rosji co serial Alo,Alo z historią II wojny światowej, co  działa niewątpliwie na jego korzyść. Satyryczny, mocny, absurdalny humor i wyraziste postawie, które brylują dzięki niezwykłej grze Elle Fanning i Nicholasa Houlta totalnie mnie kupiły i rozłożyły na łopatki. Serial jest niezwykle zabawny i przyjemnie się go ogląda, dostarcza sporo przerysowanego, specyficznego humoru. Ostatni odcinek trochę traci na sile, ale ogólnie już dawno się tak nie ubawiłam.


5. Sex Education, sezon 2

Jeżeli chodzi o ten serial, to jestem bardzo zaskoczona tak bardzo równym poziomem nowych odcinków w zestawieniu z pierwszym sezonem. Bo często tak niestety jest, że twórcy, idąc za falą popularności 1 sezonu, 2 sezon chcą zrobić z wiekszym pierdolnięciem, ale często wychodzi napompowana, przehajpowana, cienka jak zupa na gwoździu mizernota, taki średniak, meh. Sex Education akurat doskonale trzyma równy poziom, a dzisiaj seriali, które wywoływałyby równie duży entuzjazm, jak ta niepozorna opowieść o dość pokracznym  dojrzewaniu i ponoszeniu wszelkich tego konsekwencji. To young adult z dydaktyczną misją oswajania seksu, seksualności, orientacji i pragnieniach oraz fetyszach u licealistów. Co ściąga z barków rodziców tematy, które wciąż mogą zawstydzać i krępować, a przecież dotyczy nas wszystkich i w XXI wieku nie powinien to być temat tabu. No i przede wszystkim to po prostu historia o zajebistych, intrygujących, wielowartwowych ludziach, nakręcona w fajny, zabawny, sarkastyczny sposób.


4. Bojack Horseman, sezon 6.2

To co odpieprzyło się z tym serialem jest kurewsko przykre i niesprawiedliwe. Raphael Bob-Waksberg na koniec zrezygnował z szalonych historii i nadmiernych eksperymentów formalnych oraz kontrowersji i napisał finał dojrzały, wymarzony, zachowawczy i bezpieczny. Nie wszystkim się to spodobało, bo nie do takiego Bojacka Bob-Waksberg nas przez te wszystkie lata przyzwyczajał. Ale dla mnie finał Bojacka był chyba najbardziej satysfakcjonujący, który po tych wszystkich latach mógł nastąpić. Bo Bojack Horseman to nie jest romans niczym z bajek Disneya, a mądrą słodko-gorzką, sarkastyczną historią o dojrzewaniu, nauce brania odpowiedzialności za swoje czyny i przepracowywaniu traumy. 


3. The Crown, sezon 4

Stworzony przez Petera Morgana serial opowiada o brytyjskiej rodzinie królewskiej od początku panowania Elżbiety II. Każdy kolejny sezon przybliza5 nas do współczesności, budząc w ludziach coraz wiecej emocji. W trzech wcześniejszych sezonach Morgan prowadził nas za rękę po losach brytyjskiej monarchii, uczył nas ich etykiety, obyczajów i zależności między bohaterami. Starał się być w tym neutralny i obiektywny, nie wyrażał swojego zdania, po prostu pokazywał nam historię Elżbiety II i jej rodziny a my bezrefleksyjnie w tym trwaliśmy. Aż w końcu nadszedł sezon 4 i lata 80' a co za tym idzie, pojawiły się dwie nowe postacie i związane z nimi dwa micne wątki, na których opierał się sezon 4; rządy Żelaznej Damy Margaret Thatcher i tragiczne, burzliwe małżeństwo Karola i Diany Spencer. I Morgan musiał przestać być zachowawczy, i jasno określić po czyjej stronie tego konfliktu interesow5 stoi. Zawrzało i to mocno, do tego stopnia, że rodzina królewska zażądała od Netflixa po raz pierwszy specjalnego komunikatu przed odcinkami, że serial nie jest prawdą a jedynie interpretacją prawdziwych zdarzeń, fikcją opartą na historycznych wydarzeniach.


2. Dark, sezon 3

Gdybym miała wymienić najjaśniejsze punkty roku 2020 to po pierwsze cholernie długo bym myślała, a po drugie powiedziałabym że drugi sezon Dark, ponieważ był to sezon, który spełnił wszystkie moje oczekiwania co do niego. A nakręcenie tego sezonu i wypuszczenie go slizgiem pod koniec czerwca, kiedy zaostrzenia pandemiczne trochę złagodniały, były karkołomnym, niewiarygodnym wyczynem. A skurczybykom się udało i mimo presji czasu sezon wyszedł po prostu cud miód i orzeszki. Udało im się to na tyle dobrze zpiąć, aby zakończenie było cudowną, satysfakcjonującą, orgazmiczną, ośmioodcinkową klamrą dla wątków, które Jantje Friese i Baran bo Odar tak licznie pootwierali w dwóch pierwszych częściach. Trudno mi było otrząsnąć się z lekkiego podziwu, bo nic, co zobaczyłam do tej pory w Dark, nie było dziełem przypadku. Scenariusz to jednak nie wszystko czym ten serial stoi. Znakomitą robotę wykonali również spece od castingu; nie ma tu chyba żadnej słabo obsadzonej roli, wszyscy autorzy niemalże brylują na ekranie; oraz ekipa operatorska. Kręcić nosem można tylko miejscami na wymuszone skomplikowanie, nagromadzenie przewrotek i niekiedy zupełnie zbędne fikołki. Końcówka duży wyjaśnia, ale nie wszystko. Niektóre wątki wytłumaczono "oceanem naszej niewiedzy". Ale mi to w zupełności wystarczało, bo czy musimy poznać absolutnie całą prawdę? 


1. Gambit Królowej

To niezwykły miniserial o szachach, w ktorych szachy nie grają pierwszych skrzypiec. Scott Frank doskonale równoważy ciężar serialu, skupiając się przede wszystkim na problemach egzysrecjalnych bohaterki, gdzie szachy są dla niej jedynie narzędziem do obranego celu. To historia na bazie powieści Woltera Tevisa, ktora przenosi nas do Ameryki lat 60' w samym środku zimnej wojny. Poznajemy sietotę Beth Harmon [w tej roli zjawiskowa Anya Taylor-Joy i jej hipnotyzujące, wielkie, budzące niepokój oczy], która walczy ze swoimi trzema obsesjami - obsesyjną, paniczną chęcią kontroli, brakiem umiejętności przegrywania, ponoszenia porażek oraz skłonnościami do popdania w nałogi. Beth non stop walczy ze stereotypem kobiety jako matki i gospodyni i udowadnia na każdym kroku męskiemu, szowinistycznemu światkowi szachowemu swój talent, kunszt i inteligencję.  Ucieka w świat alkoholu i psychotropów nie umiejąc poradzić sobie z traumą trudnego dzieciństwa z matką, mająca depresję i ojcem, który je zostawił i zaczął układać sobie życie z nową kobietą, matka ostatecznie popełnia samobójstwo i mała Bethy trawia do sierocińca, co jest punktem zapalnym całej historii. W efekcie dostajemy nieoczywistą fuzję Pięknego umysłu i Rocky'ego; wgląd do głowy geniuszki napisany według prawideł kina sportowego, trzymającą w napięciu łamigłówkę rozwiązaną na skraju fotela. Dzięki woźnemu Shaibelowi przypadkowo odkrywa królewską grę i dzięki wsparciu matki zastępczej, pani Wheatley, rozpoczyna wspinaczkę po kolejnych szczeblach sportowej kariery, pojawiają się również ekscentryczni szachowi przeciwnicy, których Beth owija wokół palca i przeciąga na swoją stronę. Jeżeli droga na szachowy Olimp jest stroma, to podróż od genialności do szaleństwa przypomina równię pochyłą nad przepaścią, w którą Beth coraz bardziej wpada. To cudowny pomnik kobiecej siły, inteligencji i wytrwałości, jakże ważny i pokrzepiajacy serca w kontekście ostatnich protestów, które miały miejsce w kraju. I mimo, że historia nie była momentami idealna, to koniec końców właśnie ów szanowny kontekst fair play w wydaniu ekscentrycznych mózgowych czempionów sprswia, że nawet najbłahszy, pokrzepiający wydźwięk całości nie skreśla satysfacji z oglądania. Rzadko kiedy szacunek do inteligencji widza i sportowe widowisko idą za rękę tak zgodnie. 


 A z faktu, że to mój ostatni post w tym dziwnym, popierdolonym roku, miejmy już ten 2020 za sobą, niech zniknie w pizdu, a 2021 niech będzie o niebo lepszy, albo chociąż nie gorszy. Badź szczęśliwy i zdrowy. Nie trać z oczu ważnych dka siebie osób, żyj tu i teraz. 
Buziaki
Widzimy się w lepszych czasach.

Bye












środa, 9 grudnia 2020

Krampus czyli Mikołaj, którego nie chciałbyś spotkać. Legenda o Złym Duchu Świąt Bożego Narodzenia

 

Krampus


Czy wiesz, że anty-Święty Mikołaj, który towarzyszy temu 'prawdziwemu' podczas świąrecznych podróży? Nazywa się Krampus i sądząc ,po jego ilustracjach, przypomina paskudnego, mściwego, odstraszającego złego goblina, którego na pewno nie chciałbyś spotkać jako dzieciak.


Jeśli w tym roku byłeś niezbyt grzeczny, a na Mikołajki dostałeś ruzgę, bryłkę węgla lub ... nic, to masz ogromne szczęście, bo Zły Mikołaj i jego demoniczni pomagierzy mogą robić naprawdę okropne, wyrachowane rzeczy.


Na przełomie III i IV wieku w Mirze żył sobie bogaty kupiec, który miał wielkie serce, cały swój majątek rozdawał biednym i potrzebującym. Został biskupem Miry w Lucji, a skala jego pomocy potrzebującym i cudów, których był wstawiennikiem, sprawiły, że został uznany przez kościoł katolicki za świętego oraz patrona Rosjii i pojednania wschodu i zachodu.
Współcześnie na jego postaci jest wzorowany Święty Mikołaj  kultury masowej, któremu początek nadała reklama Coca-coli z lat '30, tj. rubaszny grubasek, starszy żartobliwy pan z długa białą brodą i w czerwonym surducie.
Ale nie jemu jest poświęcona ta historia, a Krampusowi, jego złemu, paskudnemu alter-ego. Krampus był istotą antropogeniczną (niekiedy był człowiekiem przebranym w skórę kozy lub owcy, z drewnianą maską (z drzewa lipowego) na głowie z rogami i parą dwóch kopyt). Często przedstawia się go na podobieństwo diabła skrzyżowanego z faunem. W przeciwieństwie do Mikołaja, przychodzi, by ukarać niegrzeczne dzieci – według legendy porywa je i wynosi w wielkich koszach.


Postać ta wywodzi się z austriacko-bawarskiego folkloru alpejskiego, a jego legenda znana była dzieciom mieszkającym w Alpach niemieckich i austriackich, w północnych Włoszech, na Węgrzech, w Chorwacji, Czechach i Słowenii. Krampus – słowo to wywodzi się z staro-germańskiego i oznacza pazur (Krampen). 
Obok Krampusa występuje także wiele innych postaci podobnych pod względem genezy i działalności: Klaubauf - Bawaria, Ruprecht - Niemcy pólnocni,  Perchent - Galicja , Czarny Piotr - Holandia i Belgia, Certa, Pelznickel i Schmutzli.




Geneza

Według staroniemieckiej tradycji w dniu św. Mikołaja niemieccy chłopcy otrzymywali prezenty, natomiast dziewczynki otrzymywały je tydzień później – w dniu św. Łucji. Oczywiście według tradycji miano obdarowywać tylko grzeczne dzieci, natomiast te mniej grzeczne miały być nawiedzane przez Krampusa i Ruprechta (pachołka Mikołaja). 
Po reformacji Marcina Lutera w 1517r. kościół wprowadził tradycję podarków w dniu Bożego Narodzenia. Postać Krampusa miała zaś zjawiać się z Mikołajem i porywać niedobre dzieci do kosza zawieszonego na plecach. 
Dawniej mieszkańcy wiosek praktykowali pantomimę przebierając się za zwierzęta, mityczne postacie i dzikich ludzi i odbywali barwne korowody, dając początek archetypom dzisiejszego Krampusa i innych nadnaturalnych stworzeń.

Krampusnacht

Krampuslauf w Pörtschach, Austria

To tradycyjna parada organizowana w dzień Przesilenia Zimowego. W Austrii w trakcie obchodów młodzież przebiera się za Krampusa w owcze lub kozie skóry, zwierzęce rogi i kopyta oraz przerażające maski.
Paradę otwierają połykacze ognia, a potem przechodzą przebierańcy, który gonią i zaczepiają dzieciaki, robiąc im psikusy, a wręczając dorosłym Krampus Schnapps ( rodzaj owocowo-miodowo-korzennego brandy). Oprócz powodujących gęsią skórkę straszne odsłony Krampusa, na paradzie  pojawiają się również inne postacie związane ze świętami, takie jak Mikołaj, Pani Zima czy anioły.
Poza paradą wielu młodych mężczyzn ubierają się jak Krampus w pierwszych dwóch tygodniach grudnia, szczególnie wieczorem 5 grudnia, i snując się po ulicach, straszą dzieci i kobiety zardzewiałymi łańcuchami z przyczepionymi do nich dzwonkami. A w  niektórych obszarach wiejskich tradycja obejmuje również wychłostanie rózgą przez Krampusa. Zły goblin traktuje w ten sposób zwłaszcza młode niezamężne kobiety i nastolatki.

Krampus w popkulturze



Krampus stał w tradycji i kulturze w opozycji do Mikołaja. Jego wygląd nawiązuje do diabła i znanych z greckiej mitologii faunów i satyrów. Kościół katolicki starał się zwalczać tego typu tradycje, jednak w ostatnich latach, czasach powrotu do folkloru i rodzimowierstwa, Krampus odnalazł swoje miejsce w komercyjnej kulturze i stał się magnesem na turystów. Cieszy się też nieustającą popularnością w USA.
W niektórych krajach w XIX wieku cieszyły się dużą popularnością kartki świąteczne z podobizną Krampusa w roli głównej - Krampuskarte - i pozdrowieniem: /Grüß Vom Krampus/.


przykładowe kartki świąteczne


Jak kształtował się obraz Krampusa przez wieki:

– 2000 p.n.e – Enkidu towarzysz Gilgamesza z eposu o tym ostatnim, to najwcześniejszy, znany przykład “dzikiego człowieka” w literaturze;
– 600 p.n.e – W Księdze Daniela pochodzącej ze Starego Testamentu, król Nabuchodonozor II został ukarany przez Boga  za swą pychę i zamieniony w dziką bestię;
– 217 p.n.e – Saturnalia były świętem poświęconym bogowi rolnictwa – Saturnowi w starożytnym Rzymie. Świętowano, obdarowywano się wtedy prezentami, a niewolnicy i ich panowie bawili się razem;
– po IV wieku – liczne germańskie plemiona (jak Goci i Wandale) konwertują się na chrześcijaństwo; powoli stare pogańskie wierzenia zostają zepchnięte w małe górskie wioski i enklawy, gdzie penetracja kościoła jest utrudniona;
– 1250  – Konungs skuggsjá (Król Lustro – norweski tekst edukacyjny, służący do nauczania króla), zawiera wzmiankę o dzikim człowieku pokrytym włosiem.
– XVII w.  – Rycerz Rupert pojawia się jako jedna z figur podczas procesji w Nurnburgu;
– 1810 -Bracia Grimm rozpoczynają zbieranie i publikację opowieści opartych na niemieckim folklorze;
– Wczesne lata XIX w. – Świąteczne kartki z Austrii, Niemiec i innych państw Europy zawierają obrazy i pozdrowienia od Krampusa i innych pomocników Św. Mikołaja;
– Wczesne lata XIX w. – Niemieccy imigranci w Stanach Zjednoczonych popularyzują postać Krampusa i Pelznickel w Pennsylvanii, Maryland i między innymi Indianie;
– 2004  – Magazyn Blab! Magazine publikuje serię Devil In Design, gromadząc kartki w stylu vintage z wizerunkami Krampusa z XIX wieku. Książka ta cieszy się duża popularnością w USA;
– 2007  – Amerykańska telewizja w serialu Supernatural pokazuje postać Krampusa;
– 2009  – Amerykański satyryk Stephen Colbert zostaje odwiedzony przez Krampusa w telewizyjnym show: The Colbert Report.;
– 2013  komiks Krampus! pisarz: Brian Joines, rysownik: Dean Kotz;
– 2013  – Krampus pojawia się w popularnej animowanej serii: American Dad.


Film z Krampusem:

  • Krampus: The Christmas Devil reż. Jason Hull (2013);
  • Krampus: The Reckoning reż. Robert Conway (2015);
  • Koszmarna opowieść wigilijna reż. Steven Hoban (2015);
  • Krampus. Duch Świąt reż. Michael Dougherty (2015);
  • Mother Krampus reż. James Klass (2017).

Programy w TV z Krampusem:

  • Reklama amerykańskiej stacji telewizyjnej G4 (2003);
  • The Venture Bros., odcinek A Very Venture Christmas reż. Christopher McCulloch (2004);
  • Scooby Doo i Brygada Detektywów, odcinek Gniew krampusa reż. Victor Cook (2010);
  • Grimm, odcinek Dwanaście dni krampusa reż. Tawnia McKiernan (2013);
  • Hotel Transylwania: Serial, odcinek The Fright Before Creepmas reż. Robin Budd (2017).

~~~~~~**********~~~~~~

Bibliografia:

  • http://news.nationalgeographic.com/news/2013/12/131217-krampus-christmas-santa-devil/
  • https://en.wikipedia.org/wiki/Krampus
  • http://https://de.wikipedia.org/wiki/Krampus
  • www.nto.pl/serwisy/heimat/art/4467639,o-mikolaju-i-zlym-krampusie,id,t.html
  • http://www.krampus.com/index.php
  • http://ciekawe.org/2015/12/04/krampus-swiety-mikolaj-ktorego-wolelibyscie-nie-spotkac/
  • http://www.npr.org/2011/12/10/143485735/naughty-or-nice-krampus-horror-for-the-holidays



~~~~~~**********~~~~~~



Następny post będzie za tydzień albo dwa, w zależności czy za tydzień albo dwa... 
A tymczasem miłego dnia.
Buziaki. Bye. Widzimy się w lepszych czasach

niedziela, 25 października 2020

Dziady – spotkanie z przodkami po słowiańsku


Dziady – bardzo stary i jeden z bardziej znanych obrzędów Słowian (a także Bałtów), występujący w poszczególnych regionach również pod nazwami takimi, jak zaduszki, Radecznica, pominki. Święto jest obchodzone do dziś przez rodzimowierców, a dotyczy składania hołdu zmarłym przodkom.


Błędnie można sądzić, że Dziady były obchodzone jedynie w okolicach przełom października i listopada, natomiast jest to tylko jeden z momentów roku, w którym oddawano cześć zmarłym. W zależności od regionu święto zmarłych miało miejsce nawet do sześciu razy w roku, najczęściej w okolicach kulminacyjnych dni w cyklu dorocznym, czyli równonocy oraz przesileń, ale było zależne, w przeciwieństwie do wspomnianych świąt solarnych, od faz księżyca (święto lunarne). Zważywszy na fakt, że jest to święto związane ze zmarłymi, nie dziwi jego zależność od księżyca, gdyż jest on blisko związany ze sferą zaświatową, a jego fazy (np. pełnia) są czasem silnie nacechowanym magicznie.


Drewniane maski symbolizujące duchy (kraboszki)
 – RKP

Istotą Dziadów jest kontakt ze zmarłymi przodkami – w zależności od interpretacji mający na celu oddanie im czci, proszenie o radę i pomoc, bądź zapewnienie sobie przychylności duchów. W poszczególnych regionach występowały drobne różnice w obchodach święta, natomiast do najważniejszych elementów należała uczta i rytuały odprawiane na grobach przodków. Pod względem „klimatu” i wydźwięku słowiańskie Dziady nie mają zbyt wiele wspólnego ze smutnym chrześcijańskim świętem zmarłych. Określenie ich jako radosne byłoby nadużyciem, niemniej jest to czas spokojnej zabawy, oddania czci przodkom i przypomnienie o życiu, które czeka człowieka po śmierci. Tak więc poganie na grobach przodków ucztowali oraz odprawiali tańce. Resztek z uczty nie wyrzucano, lecz zostawiano je na posiłek dla zmarłych. W niektórych regionach przygotowywano także kąpiele w saunach dla zmarłych oraz miejsca, by mogli się ogrzać. Rozpalano liczne ogniska (dzisiaj przeobrażone w znicze), które z jednej strony miały służyć za drogowskaz dla dusz przodków, a z drugiej chronić przed demonami, szczególnie aktywnymi w tym uświęconym czasie. Dobrami obdarowywano również żebraków (zwanych Dziadami), którzy przez swój status (jak i inni „ludzie drogi”, np. pielgrzymi, wędrowcy) znajdowali się szczególnie blisko sfery sacrum.

Chram Mazowiecki przygotowany do obchodów
święta Dziadów- 
RKP
Dziady były czasem szczególnie uświęconym, w którym dusze zmarłych pojawiały się w „naszym” świecie, obowiązywały więc liczne zakazy. Przykładowo nie można było wykonywać wielu prac (np. tkać, szyć), które mogłyby grozić przypadkowym  „przywiązaniem” duszy do ludzkiej ekumeny. Zakazane było wylewanie wody przez okno (groziło oblaniem duchów, które w tym czasie przemieszczały się wokół siedzib ludzkich) oraz rozpalania w piecu – miejscu bliskiego zetknięcia się sfery profanum z zaświatami.

Wraz z nadejściem chrześcijaństwa na Słowiańszczyznę starano wykorzeniać się pogańskie święta i obrzędy, co odniosło tylko połowiczny skutek. Jednym z przykładów tej sytuacji są właśnie Dziady, które w pewnej formie przetrwały jako chrześcijańskie Zaduszki wraz z elementami obchodzonych wtedy rytuałów takich, jak wspomniane rozpalanie ognisk, które przekształciły się w znicze składane na grobach zmarłych. Upamiętnieniem wiosennych Dziadów jest natomiast krakowski festiwal Rękawki obchodzony co roku we wtorek po Świętach Wielkanocnych.


Do następnego. Buziaki. Bye

czwartek, 20 sierpnia 2020

Dożynki – coś się kończy, a coś się zaczyna

Nadchodzący szybko zmrok, chłodne poranki i noce, zamglone powietrze i spadające na ziemię strugi deszczu… jesień. Dziś fakt zmiany pory roku przyjmujemy co najwyżej z lekkim niezadowoleniem, mimochodem zmieniając garderobę na cieplejszą, a zimny napój na gorącą herbatę. Jednak dla naszych przodków schyłek lata był pierwszą zapowiedzią najtrudniejszego okresu w roku. 


Dożynki, czyli słowiańskie święto plonów w Centrum Słowian i Wikingów.
Źródło: 
kamienskie.info

Odchodzące lato zostawiało ludziom dary, dzięki którym możliwe było przeżycie kolejnych miesięcy oraz skrócenie okresu przednówka. Nic też dziwnego, że dzień, w którym lato spotykało się z jesienią, był uznawany za moment niezwykle ważny i magiczny. Dlatego też od czasów przedchrześcijańskich towarzyszyły mu obchody Święta Plonów dziś zwanego Dożynkami. W tym roku obchody Święta Zbiorów przypadają na piątek, 28 sierpnia.


O nazewnictwie słów kilka


Jak to zwykle bywa, w różnych regionach i w różnym czasie dożynki nazywane były wieloma imionami. Święto Plonów, Plony, Dożynki, Wyżynki, Obrzynki, Wieńce, Okrężne – wszystko to są nazwy tego samego święta. Nie należy jednak mylić Dożynek z Zażynkami, które symbolicznie rozpoczynały czas żniw.

Znaczenie równonocy jesiennej


Alfred Wierusz-Kowalski, DOŻYNKI, ok. 1880 – 1890
Obecnie mało kto pamięta o tym, że pierwotnym terminem obchodzenia Dożynek była jesienna równonoc. Równonoc lub – jak kto woli – ekwinokcjum, jest nazwą zjawiska astronomicznego, kiedy to Słońce przekracza jeden z dwóch punktów, w których ekliptyka spotyka się z równikiem niebieskim. Innymi słowy, jest to moment kiedy Słońce znajduje się dokładnie nad równikiem Ziemi. Dzień i noc mają wówczas taką samą długość. Jesienne ekwinokcjum rozpoczyna się kiedy Słońce znajdzie się w punkcie Wagi. Zjawisko to występuje w nocy z 22 na 23 września. Od tej chwili rozpoczyna się astronomiczna jesień, tak więc wybór równonocy jako dnia obchodów Święta Plonów wydaje się być oczywisty. Jest to bowiem noc, kiedy dwie pory roku walczą o dominację, przy czym stronę przegrywającą należy godnie i z wdzięcznością pożegnać. Prócz tego równonoc uważana była za porę magiczną, kiedy zanoszone modły miały szczególną siłę sprawczą.

Dożynki – podzięka za plony


Istota Dożynek w gruncie rzeczy pozostaje niezmienna od czasów starożytnych. Ich głównym przesłaniem jest bowiem wyrażenie wdzięczności za zebrane plony oraz złożenie próśb o przychylność w kolejnym roku. Dziś Dożynki odbywają się niejednokrotnie pod patronatem Kościoła chrześcijańskiego. Również przed wiekami Plony nie mogły obyć się bez obecności sił nadprzyrodzonych – słowiańskich bogów.

Przebieg Święta Plonów


Posąg Świętowita z Arkony
Szeroko znana jest relacja Saxo Gramatyka z której wynika, że coroczna celebracja postaci Świętowita na wyspie Rugii była równocześnie elementem Święta Plonów. W dużej mierze właśnie dzięki temu starożytnemu kronikarzowi, mamy możliwość zobrazowania przebiegu Święta Plonów.
Obrzędy poprzedzone były długotrwałymi przygotowaniami. Obowiązkiem żercy było oczyszczenie wnętrza świątyni, co było o tyle zrozumiałe, że jedynie on miał do niej dostęp. Co ciekawe, aby nie obrazić bóstwa, podczas sprzątania był on zmuszony wstrzymywać oddech… Do obowiązków ludu należało z kolei dostarczenie ofiarnych zwierząt oraz upieczenie kołacza. Po przybyciu wiernych przed świątynię, żerca sprawdzał zawartość rogu trzymanego przez posąg Świętowita. Pełne naczynie prognozowało urodzaj, niepełne – nieurodzaj. Dzięki tej wróżbie wiedziano kiedy część plonów należy odłożyć na przyszły rok, aby czerpać z nich w chudych miesiącach. Kiedy już odprawiono wróżby, żerca wylewał miód z naczynia i napełniał go świeżym napojem. Następnie błagał w imieniu ludu o dostatek, urodzaj i zwycięstwo w bitwach. Prośby pieczętował uroczystym wychyleniem kielicha, który następnie ponownie napełniał i wkładał w dłoń bóstwu.
Kolejnym elementem uroczystości było przyniesienie kołacza. Według tradycji musiał być on tak duży, aby nie widać było zza niego żercy, co było dobrą wróżbą na przyszłość. Jeśli jednak kołacz był mniejszy, kapłan życzył wiernym, aby w przyszłym roku urodzaj był pomyślniejszy. Jako przedstawiciel boga, żerca prowadził rozmowy z ludem, upominając go i prosząc o dalsze ofiary, mające zapewnić dostatek oraz zwycięstwa nad wrogami.
Kiedy część „oficjalna” uroczystości zakończyła się, rozpoczynała się ogromna biesiada, podczas której spożywano ofiarne pokarmy i napoje. Przyjęte było, że uchylanie się od jedzenia i picia było obrazą dla bóstwa.
Oddawanie czci bogom było elementem Święta Plonów także u innych plemion słowiańskich. Dla Słowian nadbałtyckich Świętowit był bóstwem najistotniejszym i równocześnie najbliższym, nic też dziwnego, że to właśnie jemu znosili podzięki. Jednak w pozostałych rejonach słowiańszczyzny z dużym prawdopodobieństwem składano podziękowania również innym bogom, zwłaszcza tym związanym z urodzajem i dobrobytem, jak Mokosz czy Weles.

Tradycje związane z Plonami


Biesiadowanie, tańce i śpiewy były oczywiście elementem tradycji, a także formą oddawania czci bogom. Z Dożynkami związane były jednak i inne zwyczaje. 

Schronienie dla polewika

Aleksander Gierymski. Chłopiec niosący snop.
Jedną z tradycji było traktowanie z ogromnym respektem ostatniego snopka zboża. Skąd wynikał tenże zwyczaj? Otóż podczas żniw, ukrywający się w zbożu demon polewik – męski odpowiednik południcy - szukając schronienia trafiał w rezultacie właśnie do ostatniej kępy zboża. Dlatego też należało ściąć je z dużą ostrożnością, a następnie z szacunkiem zanieść do stodoły. Snopek miał tam stać aż do Szczodrych Godów, kiedy to wnoszony był uroczyście do izby. Kiedy nastały ciepłe dni, polewik mógł bezpiecznie wrócić na pola.

Okrążanie pól

W niektórych rejonach Dożynki nosiły inną nazwę – Okrężne. Miało to związek ze zwyczajem okrążania zżętych i gotujących się do jesieni pól. Podobno w niektórych rejonach podczas okrążania niesiono również wieniec upleciony z zebranych plonów.

Dożynkowy wieniec

Lewicki Jan Nepomucen. Okrężne w
Sandomierskiem. 1841
Nieodłącznym elementem dawnego Święta Plonów była obecność wieńca dożynkowego. Niestety najwięcej informacji na temat tego symbolu pochodzi z czasów grubo po chrystianizacji Polski. Niemniej właśnie dożynkowy wieniec, zwany plonem, tak mocno utkwił w ludowej świadomości, że pozostał w niej do dnia dzisiejszego. Wieniec pleciony był ze specjalnie w tym celu pozostawionych zbóż, a ich źdźbła musiały być ścięte przez najlepszego żeńcę lub przez wybraną przez społeczność dziewicę. Pozostawione na polu kłosy zależnie od rejonu nazywane były przepiórką, odlegą, perepełką, brodą, kozą, garstką i wieloma innymi mianami. Do wieńca trafiały również kiście jarzębiny, jagody, owoce i kwiaty, zaś całość przyozdabiana była wstęgami. W takim ogromnym wieńcu umieszczane były również ptaki: młode koguty, kaczki lub gęsi. Dobrą wróżbę na przyszły rok stanowiło wydziobywanie ziarna przez ptaki oraz pianie koguta. Wieniec niesiony był przez najlepszą żniwiarkę, ze względu na swój rozmiar raczej w rękach niż na głowie. Pomagali jej w tym inni żeńcy, maszerujący w uroczystym orszaku. Wieniec był zwykle święcony przez kapłana, a następnie trafiał do domu gospodarza, gdzie przechowywany był do przyszłego roku. Gospodarz miał obowiązek ugościć mieszkańców wsi oraz samemu ucztować.

Kołocz, a może korowaj?

Niezależnie od nazwy, ofiarny, dożynkowy wypiek miał być zawsze doprawiony miodem, ogromny i oczywiście – okrągły. Dlaczego kształt kołacza był tak istotny? Otóż istnieje teoria, że kolisty kształt miał symbolizować krąg, jaki niezmiennie zatacza przyroda.

Święto Plonów współcześnie


Współczesna dekoracja dożynkowa w Woliborzu.
 Autor: 
Jacek Halicki
Dożynki są jednym z tych obrzędów, które ani na chwilę nie zniknęły ze słowiańskiej świadomości. Modyfikowane, uszczuplane, poddawane wpływom chrześcijańskim – jednak wciąż powracają na terenach o rolniczym charakterze, a nawet w miastach. Dożynki bywały niejednokrotnie wykorzystywane dla celów lokalnej lub ogólnokrajowej polityki. Za czasów pańszczyzny kupowano nimi przychylność chłopów, w międzywojniu honorował je swą obecnością sam prezydent Mościcki, zaś odbywające się w czasach szczęśliwie minionego ustroju Dożynki Centralne do dziś budzą skrajne emocje. Dziś Dożynki, jak już wspomniano wcześniej, organizowane są często na zasadzie współpracy świecko – kościelnej. Warto jednak pamiętać , że ich korzenie tkwią dużo głębiej – w odległej przeszłości.

_____******_____
Bibliografia:
Dębek B. A., Słowiańskie dzieje
Gieysztor A., Mitologia Słowian
Gulak P., Odradzanie się kultury słowiańskiej w Polsce
Szyjewski A., Religia Słowian
Leciejewicz L. (red.), Mały słownik kultury dawnych Słowian

_____******_____

Do następnego. Buziaki. Bye

piątek, 7 sierpnia 2020

Mity i Legendy Słowiańskie: Dziki Gon

Autor: EvelineaErato

Dziki Gon


Chyba najpopularniejszym i najbardziej znanym przedstawieniem Dzikiego Gonu jest jego germańsko-skandynawska wersja (zapewne dlatego, że ichniejsze mity zachowały się dużo lepiej, niż na przykład słowiańskie). Za jego pierwowzór uważa się orszak Odyna (Wotana), który zabierał poległych wojów do Walhalli. W późniejszym okresie został on mocno zdemonizowany i stał się Dzikim Gonem bogini Holdy, czyli małżonki Wotana (zwanej też Huldrą, a jak podaje Władysław Kopaliński w folklorze niemieckim demony zwane holdami były m.in. przewodniczkami dusz zmarłych). W mitologii walijskiej pojawia się orszak boga Gwynna ap Nudd, natomiast w folklorze anglosaskim odnajdujemy łowcę Herna będącego duchem lasu przyodzianym w jelenie rogi i podróżującym ze swoim orszakiem elfów (Sidhe) strzegąc tamtejszej przyrody (jego pierwowzorem jest Cernunnos, czyli Rogaty Bóg będący małżonkiem Wielkiej Bogini, natomiast postać Herna pojawia się m.in. u Szekspira i w niektórych legendach o Robin Hoodzie). Dwa ostatnie przedstawienia wyraźnie pokazują bliskie związki tego demonicznego orszaku z siłami przyrody i dzikością natury.


Franz von Stuck Die Wilde Jagd
Dzikim Gonem określa się postacie Hari (w późniejszym okresie Herilaz), którzy byli wędrującymi wojownikami-wilkami (oddawali cześć Wotanowi).  Pod wpływem ekstazy łączyli się w stada i rytualnie najeżdżali wioski w okresie pomiędzy 1 maja, a celtyckim świętem Samhain (Halloween), najczęściej w czasie nowiu. Domniemywa się, że najazdy te miały służyć utrzymaniu świata w harmonii, szczególnie w momencie, gdy ludzkość coraz bardziej przechodziła z koczowniczego etapu zbieracko-łowieckiego na rolniczy etap osiadły (Dziki Gon bywał utożsamiany z jednością przyrody i natury). Uosabiając siły natury i „dzikie” pochodzenie człowieka stanowił od przeciwwagę dla „ucywilizowanych”, osiadłych ludzi.

Mit o Dzikim Gonie

„I w tych lasach, i na pustych polach lecieli jak ów orszak piekielny rycerzy krzyżackich, o których lud powiada na Żmudzi, iż czasami, wśród jasnych nocy miesięcznych, zjawiają się i pędzą przez powietrze zwiastując wojnę i klęski nadzwyczajne”.

Peter Nicolair Arbo Asgardesreien
Innymi pozycjami książkowymi, gdzie pojawia się wykorzystanie historii Dzikiego Gonu są m.in.  J. Foxe The Wild Hunt, M. Moorcock Żołdak i zło świata (cykl o Von Beku), J. Yolen The Wild Hunt.


A jaki los czekał osobę, która ujrzała na niebie Dziki Gon? W zależności od podań mogła zostać porwana, lub zmuszona hipnotyczną sugestią do przyłączenia się do grupy. Ujrzenie tegoż demonicznego orszaku mogło być również omenem nadchodzącej katastrofy, plagi itp., lub po prostu śmierci nieszczęśnika, który miał pecha natknąć się na wędrujące demony. Ludzie porwani przez Dziki Gon mogli doznawać znacznej dylatacji czasu i pojawiać się z powrotem na świecie wiele lat (a nawet wieków) później.


Do następnego. Buziaki. Bye. Widzimy się w lepszych czasach

poniedziałek, 13 lipca 2020

Kącik czarownicy: Jak zostać czarownicą?🔮

Jak zostać czarownicą? Czy to się po prostu wie/czuje? Czy trzeba się nią urodzić? Czy będąc dorosłym można też odkryć w sobie wiedźmę? Co trzeba zrobić, aby się nią stać? 


Witaj na moim lifestylowo-magicznym blogu. Jeśli jesteś tu nowy, to pewnie dopiero dowiadujesz się, że wyznaję rodzimą słowiańską wiarę i jestem współczesną szeptuchą. Na moim blogu możesz znaleźć wpisy na temat moich przemyśleń i rozkmin życiowych, recenzje książek i polecjanki filmów/seriali, ktore mnie zaciekawiły i uznałam, że są godne polecenia, moich wierszy i  rękodzieła, mitologii i życia Słowian, magii, sabatów wiccańskich i mojej magicznej naturalnej pielęgnacji i życia w nurcie zero-waste. Jednak w żadnym poście nie odpowiedziałam jeszcze na pytanie: Jak stać się czarownicą? Czy każdy może nią być? Czemu nikt o tym nie mówi? Ba, czemu ja zaczęłam poruszać na blogu tematykę magii i rodzimowierstwa, nie zaczynając od tego pytania?


Wszędzie można trafić na materiały poświęcone życiu czarownicy, nigdzie nie ma odpowiedzi na najbardziej fundamentalne pytania. Tak więc w tym poście opowiem wszystko, co wiem na ten temat.

W filmach, serialach i książkach spotykamy się raczej z historiami, gdzie to bycie czarownicą przechodzi z pokolenia na pokolenie. Jest przekazywane we krwi. Ludzie rodzą się w rodzinach czarownic. Jednak jest to jedynie fikcja literacka. I od razu odpowiadam, nie, nie trzeba rodzić się w rodzinie, która praktykuje magię lub wciela pogańskie tradycje, aby być na magię wrażliwy. Nie da się zaprzeczyć temu, że takie czarownice istnieją i myślę, że będzie się ich rodzić coraz więcej. Wynika to z faktu, że czarostwo i pogaństwo stają się coraz bardziej popularne w kątrze dla religii monoteistycznych. Ludzie wracają do starych bogów i rytuałów, rozwijają się duchowo, czerpią z magii ziół i minerałów. To przekazuje się wraz z krwią. 

Nie mogą nie wspomnieć o tym, że nawet jak twoi rodzice czy dziadkowie nie praktykowali magii i nie rozwijali się duchowo, to nie oznacza to tego, że ty nie możesz się urodzić z wrażliwością na energię i zdolnościami widzenia i interpretowania czyjejś aury oraz siłą psycho-fizyczną. Wtedy to bycie czarownicą przyjdzie do ciebie naturalnie. Samo Cię znajdzie. I w tym momencie trudno mówić, że pochodzi się z rodziny czarownic. Po prostu człowiek może urodzić się z predyspozycjami do rozwoju na tej ścieżce. Jednak nie ważne ile osób urodzi się w rodzinie czarownic lub z predyspozycjami. Faktem jest, że w większości współczesnych wiedźm to osoby, które są samoukami, które ciągnęło w stronę magii, kiedy byli.dziećmi/nastolatkami lub dorosłymi ludźmi.

I tutaj nasuwa się pytanie, czy każdy może być czarownicą? Moim zdaniem tak. Każdy może być czarownicą. Kady z nas może mieć potencjał do rozwoju na tej ścieżce. Ja często w rozmowach, kiedy jestem o to pytana, porównuję to do gry na instrumencie.

Teoretycznie, każdy z nas może grać na gitarze lub fortepianie. Niektórzy rodzą się w rodzinie muzyków/ osób muzykalnych, niektórzy z talentem i predyspozycjami do muzyki, mimo że rodzice są sportowcami lub naukowcami, a niektórzy nagle zaczynają się jarać muzyką, mimo że wcześniej nie zwracali na nią aż tak dużej uwagi. Zaczynają ciężko pracować, uczyć się, aż w końcu osiągają mistrzostwo. To nie jest łatwe zacząć od zera. Gdyby było, mijalibyśmy na ulicy samej światowej sławy gitarzystów i pianistów. Tak samo jest z czarownicami. Każdy może nią być, ale nie każdemu się chce, nie każdy ma czas i samozaparcie, nie każdy wie, jak się za to zabrać. 

Mimo, że te około magiczne tematy stały się bardzo modne, to jak ze wszystkich, wiele osób ma słomiany zapał. I tak naprawdę czas i determinacja weryfikują "prawdziwe czarownice". 

Skoro już wiesz,  że każdy może być czarownicą. To teraz nasuwa się kolejne pytanie: Jak się do tego zabrać?  Od której strony ugryźć ten temat? Cóż, nie zależnie od tego, ile mamy lat, zawsze zaczynamy od czytania i uczenia się. Tradycyjnie okres nauki genezy i tajników powinien zająć rok i dzień. Wywodzi się to z religii Wicca. I nawet wiele wiccańskich czarownic kieruje się tą zasadą. Nie zamierzam ci mówić, że tak powinieneś zrobić. Ja sama czytałam, dowiadywałam się wielu rzeczy dużo dłużej niż rok, zanim zaczęłam praktykę. Praktykuję już od dobrych trzech lat i nadal wiele rzeczy mnie zaskakuje, uczę się, poznaję coś nowego,  i to jest fajne. Znam osoby, które od razu zaczęły działać i uczyć się jednocześnie. Znam też takie, które na czytaniu i zgłębianiu wiedzy zaprzestały, bo nauka o magii i wierzeniach pogańskich daje im dostateczną satysfakcję. To wszystko zależy od naszego indywidualnego podejścia i od tego, po co tak naprawdę chcemy być tymi wiedźmami. 

Wiedźma = ta od pradawnej wiedzy i ma obowiązek żyć i służyć w zgodzie z innymi istotami żyjącymi. Żyje według cyklu natury i faz księżyca, oddaje należną cześć bóstwom natury, tworzy z myślą o naturze/ matce ziemi, wierzy i jest wrażliwa na magię kosmosu, ziół i minerałów oraz aurę a także ma notoryczny niedostatek wiedzy, którą zdobywa, rozwija i czuje potrzebę podzielenia się nią z innymi. Dlatego do bycia czarownicą nie potrzebujesz zadnwgo tajemniczego szkolenia, pseudo nauczyciela szarlatana, który wyłudzi od ciebie kasę i nie wiadomo jakich wymyślnych inicjacji przejścia, aby cokolwiek komukolwiek udowodnić. Nie wchodź w jakieś dziwne sekty, komuny i kościoły okultystyczne i inne tego typu gówna. Nie potrzebujesz też na samym początku żadnych niesamowitych narzędzi i akcesoriów aby zacząć swoją przygodę z magią. Bo żaden kupiony przedmiot, amulet, świeca nie sprawią, że posiądziesz jakąkolwiek wiedzę.  Nie musisz też zmieniać religii czy przekonać się do jakiejkolwiek wiary w bóstwa, żeby być czarownicą. Bycie czarownicą to rozwój i udoskonalanie dla własnej satysfakcji, nie dla innych.

Kiedy tak naprawdę zaczniemy już czytać książki i zaczniemy zgłębiać wiedzę, rzeczywiście otworzy się nasz umysł na nowe doświadczenia, to cała reszta przyjdzie do nas naturalnie. Bycie czarownicą stanie się naszą codziennością i nawet nie zauważamy, że codzienną rutyną stanie się medytacja, witanie słońca, oczyszczający napar z pokrzywy, czystka i cytrusów zamiast porannej kawy, ładowanie jedzenia intencjami, palenie świec i kadzidła, czy życie w zgodzie z cyklem natury i fazami księżyca.  

Taka mała rada ode mnie: Nie rzucaj się na głęboką wodę, na wszystko przyjdzie czas. Nie musisz od razu identyfikować się z jakimś nurtem czarownic. Po czasie sam się przekonasz, do czego najbardziej cię ciągnie, do czego masz predyspozycje w jakieś dziedzinie czujesz się najlepiej. Jeżeli nie czujesz się dobrze w tarocie, kryształowych kulach i runach, nie  oznacza to, że będziesz gorszą czarownicą, niż inna czarownica, która od razu skumała o co chodzi we wrożbictwie. O tym też warto pamiętać, bo łatwo jest porównywać się do innych. A w rozwoju duchowym, gdzie wszystko jest tak bardzo indywidualne, intymne i intuicyjne, nie ma to kompletnie najmniejszego sensu.

Może być tak, że na początku będziesz zajarany totalnie jakimś tematem, jednak zbierając informację, odkryjemy, że to nie jest ścieżka dla nas. Ja tak miałam z kwestią rzucania uroków, czarów miłosnych i klątw. Jednak zgłębiając temat, coraz bardziej zaczynał mi przeszkadzać fakt, że to wszystko opierało się na manipulacji i nadmiernej ingerencji w odczucia innych. Zaś dużo bardziej siadła mi ezoteryka i ziołolecznictwo.

Jest też jeszcze sprawa, o której raczej się nie mowi, nie spotkałam się z nią na żadnym magicznym blogu czy kanale na yt: Jak osoba, która naprawdę szczerze chce wejść w praktykę magiczną ma to zrobić, jeżeli nie ma poczucia jakiejkolwiek empatii i wrażliwości? Nie ciagnie jej do natury lub po prostu jest zbyt racjonalna. Dla takich osób, moim zdaniem, dobrym rozwiązaniem są te fizyczne praktyki magiczne, czyli np. magia świec i ziół, przyrządzanie różnych naparów i potraw, a wszystko po to, aby po prostu załapać bakcyla.

Reasumując, żeby zostać czarownicą, najpierw musisz wgryźć się w temat; książki, outlety, kanały na yt i insta, blogi o tematyce magicznej; na pewno znajdziesz coś, co pozwoli ci pogłębiać wiedzę. Dobrze jest też na początku oprzeć się o jakiś nurt, np. Wicca lub rodzimowierstwo Słowian, choć nie musisz, jeśli nie chcesz. Możesz przy tym eksplorować różne inne magiczne ścieżki, mając jednocześnie fundament, bazę wiedzy i punkt odniesienia. No i pamietaj o ćwiczeniach. Nauka wyczuwania, gromadzenia i kierowanis energią to totalna podstawa, bez której dużo nie zadziałamy. Tak samo jest z intuicją i otwartością umysłu. Poza dużymi sabatami możesz też praktykować małe rytuały, które nie wymagają żadnych skąplikowanych akcesoriów, np. magia świec, ziół czy kryształów. Z czasem zaczynamy być coraz bardziej świadomi, wiemy już co możemy zrobić, a czego lepiej nie, znamy swoje granice i możemy inwestować czas i kasę na jakiś magiczny asortyment (nie warto kupować za dużo magicznych gadżetów wcześniej, wiem z własnego doświadczenia). Pamiętaj też, że o wiele lepiej jest zrobić własnoręcznie lub kupić rękodzieło i wesprzeć lokalnych artystów rzemieślników, niż masówkę prosto z taśmy produkcyjnej. Wymaga to po prostu cierpliwości i chęci.


Do następnego. Buziaki. Bye. Do zobaczenia w lepszych czasach


Kącik Czarownicy: Magia Świec

Magiczne działanie świec. Jaki kolor odpowiada jakiej intencji? Menu Produkty Wróć Kamienie naturalne i szlachetne Wróć Kamienie szlifowane ...