poniedziałek, 30 marca 2020

Wyraj i Nawia – słowiańskie zaświaty

PRAWIA, JAWIA, NAWIA

Każdy system wierzeń posiada sobie tylko właściwą koncepcję tego co dzieje się z człowiekiem po śmierci. Pięć wielkich religii świata jest zgodnych co do istnienia dalszego ciągu istnienia, choć ich wizje „życia po życiu” bywają całkowicie odmienne. Nie inaczej było i przed wiekami, kiedy czczono zgoła innych bogów niż dziś. Także nasi praprzodkowie – starożytni Słowianie – wierzyli, że po śmierci czeka ich coś więcej niż nicość. 


Chcąc poszerzyć wiedzę na temat prasłowiańskich zaświatów, już na początku drogi napotykamy pewne trudności. Niestety, wiele z ogólnie dostępnych źródeł porusza interesujący nas problem dość powierzchownie. W związku z tym osoba nieobeznana w temacie może poczuć się co najmniej zdezorientowana. Koncepcja zaświatów w ujęciu naszych praprzodków, zakładała funkcjonowanie dwóch, niezależnych od siebie krain, zaś każda z nich spełniała inną rolę w słowiańskim uniwersum. Można powiedzieć, że już na poziomie określenia ich roli otrzymujemy sprzeczne informacje. Jeśli chcemy je nieco uporządkować, musimy bardziej zagłębić się w temat i dotrzeć do podstaw wierzeń o życiu pośmiertnym – do sfery ludzkich dusz.

Jawia – jest fizycznym światem ludzi w którym żyjemy, ale w którym istnieje wiele poziomów rzeczywistości,. Nav – duchowy świat, w którym żyją dusze naszych przodków i bogów w którym rządzi prawo kosmiczne. Jawia – czyli to co jawne, namacalne – materialna rzeczywistość, świat ziemski i znany nam kosmos i mikrokosmos.

Prawia – świat bogów, również niewidoczny dla ludzi tworzących niebiańskie prawo. W wielu językach słowiańskich, słowo « prawda » lub « Prawo » pochodzi od PRAVI i oznacza, prawo, prawość lub oparcie na świecie prawa. Prawia – myśl twórcza i siła sprawcza świata, byt nadrzędny. Sfera Prawii zawsze pozostaje niewidzialna, i po większej części nieświadoma. Prawia ustanawia prawa-prawdę dla Jawii i Nawji.
Nawia – świat istot duchowych (zmarłych przodków i świat gdzie zamieszkują bogowie  pomocniczy, zwierzęta i rośliny niebiańskie) to świat niematerialnej rzeczywistości, sfery astralnej. Świat NAV to również idealny plan wszechświata zawarty w wykazie planet i konstelacji, jak również projekt ścieżki duchowej w życiu, każdego człowieka, który powinien nią kroczyć i przestrzegać a ona pomoże mu sięgnąć szlachetnych duchowych ideałów. W jaki sposób właściwie odczytywać i stosować te trzy światy? 
Ruchy planet i gwiazdozbiorów we wszechświecie odzwierciedla NAV jako wydarzenia z mitologii występujące w świecie materialnym Jav. Nawia – to co nie jawne, kraina „duchów”, rzeczy nadprzyrodzonych, nieziemskich widoków, doświadczeń, oświeceń, nieznanych w świecie doczesnym. To królestwo zmarłych czyli dusz, przodków, Bogów, boskich roślin i zwierząt, zrządzana i urządzona przez boga Welesa.
Jeśli przyjąć model tego świata w formie idei drzewa kosmicznego, to:
Prawia stanowi jego koronę (wyraj), pniem jest Jawia (doczesny świat ziemski), a w korzeniach tkwi Nawia (nawie), świat umarłych.
Wśród bóstw słowiańskich za Jawię odpowiedzialny miał być Perun, za Prawię – Swaróg, a za Nawię – Weles.


Słowiański duch


Obrzęd Dziadów, źródło: RKP
Starożytni Słowianie wierzyli w istnienie nieśmiertelnej duszy zarówno u ludzi, jak i u zwierząt. Dusza była dla nich tożsama z oddechem, przybierać zaś miała postać niematerialnej, przejrzystej substancji, która ulatywała z człowieka wraz z ostatnim tchnieniem. Do dziś funkcjonuje powiedzenie „wyzionąć ducha”, które idealnie odzwierciedla dawne wierzenia. Uwolniona dusza mogła również materializować się, przybierając uskrzydloną formę jak ptak czy owad. Sama ludzka dusza nie była jednak tworem jednolitym. Przeciwnie, składała się z co najmniej dwóch elementów. Jeden z nich miał swą siedzibę w głowie, stąd obecnie nazywany jest duszą jaźni bądź myśli. Drugi element duszy związany był z sercem lub brzuchem i identyfikowano go z siłami witalnymi. Umownie możemy go nazwać duszą życia. Nawiasem mówiąc można natknąć się również na informacje o trzeciej części ducha, marze, zmorze, która mogła utrzymywać kontakt ze światem żywych. Chcąc zgłębić to zagadnienie warto zasięgnąć informacji na temat obrzędu dziadów. Powracając jednak do tematu duszy jaźni i duszy życia, nasuwa się pytanie – jaki był ich los kiedy przyszedł kres życia ludzkiego ciała.


Cel wędrówki ludzkich dusz – Nawia i Wyraj


Wierzenia na temat słowiańskich zaświatów zmieniały się stopniowo wraz z biegiem lat. Niebagatelną rolę w ich ewolucji miały wpływy chrześcijańskie. Absolutna zgodność badaczy obejmuje tylko kwestię pierwotnego nazewnictwa. We wszystkich pracach pojawia się bowiem termin Wyraj, jako pierwotnej nazwy zaświatów. Zakłada się, że początkowo wierzono w istnienie tylko tej jednej domeny. Następnie jednak, być może pod wpływem chrześcijaństwa, wyłonił się podział na dwie odrębne krainy. Każda z nich przyjmowała w swoje progi inne elementy ludzkiej duszy. Z czasem zaczęto je określać odrębnymi nazwami. Jedna nazywana była Wyrajem Ptasim, a druga Wyrajem Wężowym. Wyraj Wężowy jest tożsamy z Nawią i tak będziemy go nazywać w dalszej części pracy. Władcą Wyraju Wężowego był z pewnością Weles, zaś Wyraju Ptasiego – być może Swaróg, na co wskazuje obecność u jego bram Raroga. Z górnym Wyrajem związany jest również bóg Rod, zarządzający ludzkimi duszami. Charakterystyczną cechą słowiańskiej koncepcji zaświatów był brak podziału na umowne „niebo i piekło”. Dusze nie były kategoryzowane na grzeszne i czyste. Wszystkie stanowiły element przyrody.


Dokąd zmierzała dusza jaźni?


Drzewo świata, drzewo kosmiczne
 lub axis mundi.
Autorzy: 
Mircea Eliade i Joseph Campbell
Kiedy dusza jaźni opuszczała ciało udawała się w wędrówkę, której celem była Nawia (Wyraj Wężowy). W oparciu o mit Drzewa Kosmicznego, zakładano, że znajduje się ona u jego korzeni. Do Nawii można się było dostać po przepłynięciu wód śmierci, zaś u bram zasiadał strażnik – skrzydlaty gad o imieniu Żmij. Jego zadaniem było dopilnowanie aby nikt niepowołany nie dostał się do Nawii, ale także – aby nikt się z niej nie wydostał. Nawia często była przedstawiana jako łagodna kraina, w której rozpościerały się wiecznie zielone łąki. Na ich trawach, pod opieką boga Welesa, pasły się ludzkie dusze. W tym kontekście określenie „bydlęcy bóg”, pojawiające się w niektórych źródłach w odniesieniu do Welesa, może być interpretowane w nieco szerszym ujęciu. W folklorze słowiańskim Weles rządził Nawią, zasiadając na złotym tronie i dzierżąc w dłoni miecz. 


Dokąd zmierzała dusza życia?


Dusza życia znajdowała swój nowy dom w koronach Drzewa Kosmicznego. Bramy Wyraju Ptasiego również miały swojego strażnika, którym był prawdopodobnie Raróg, ognisty ptak towarzyszący Swarogowi. Dusze trafiały do Wyraju poprzez Drogę Mleczną, w trakcie wędrówki przyjmując niekiedy formę ptaka lub owada. Co ciekawe, dla elementu życiowego ludzkiej duszy, Wyraj bywał jedynie przystankiem w wędrówce. Pierwiastek życiowy mógł bowiem powrócić na ziemię pod postacią nowonarodzonego dziecka. Pośrednikami, niosącymi nowe życie były ptaki – bociany i lelki, a w okresie zimowym – kruki i wrony. Jednak Wyraj Ptasi miał i innych mieszkańców. Przede wszystkim były nimi ptaki, które zlatywały się do niego zimą, a powracając na ziemię niosły na swych skrzydłach wiosnę. Do Wyraju trafiali także ludzie porwani przez tęczę, którzy później zasilali szeregi walczących z suszą płanetników. Mieszkańcy Wyraju mieli spożywać specjalny chleb, z pewnością trujący dla zwykłych śmiertelników, bo pieczony ze sporyszu.


Upiory i wampiry


Strzyga, Autor: MartaEmilia
Mówiąc o zaświatach, nie sposób nie wspomnieć o rzadkich przypadkach kiedy dusze stawały się upiorami. Jak wspomniano wcześniej, w wierzeniach Słowian nie istniał podział na zaświaty dla dusz prawych i grzesznych. Jednak na ludzi złych, zwłaszcza morderców, wiedźm, ale także samobójców, czekał po śmierci inny los niż zielone pastwiska Nawii. Ich dusze pokutowały na ziemi przez dłuższy lub krótszy okres czasu i dopiero kiedy nastał jego kres, trafiały do właściwych zaświatów. Z kolei wampiry były tworami powstającymi kiedy dusza nie zdołała odłączyć się od ciała. Dotyczyło to przede wszystkim zmarłych, którzy nie zostali pogrzebani. Obrzęd pogrzebowy był koniecznym warunkiem aby duch mógł udać się w zaświaty. W przeciwnym wypadku powstać mógł wampir, zwany wąpierzem, obdarzony mocą pobierania energii życiowej w postaci krwi, od żywej ofiary. W ogóle obrzęd pogrzebowy miał znaczący wpływ na dalsze losy dusz i warto poświęcić mu więcej uwagi, nie tylko w aspekcie zaświatów.
Koncepcja trójpodziału świata jest dość uniwersalna, a przez część badaczy uznana wręcz za wspólną dla większości ludów o indoeuropejskim rodowodzie. W miejsce podanych składników sensownie można łatwo podstawić inne, o ile zachowają one charakter przypisany Jawii-Nawii-Prawii. Nietrudno zauważyć, że model psychiki człowieka będący podstawą psychoanalitycznej psychologii Z. Freuda, w którym wyróżnione są sfery ego, id i superego jest wręcz wtórny wobec koncepcji Jawia-Nawia-Prawia.
Pojęcie prawdy w zastosowaniu do mitów jest zupełnie nieadekwatne do ich przeznaczenia , które szczegółowo przedstawiam w rozdziale Mit w psychologii i naukach o kulturze w książce będącej podstawą tego serwisu.
Zarówno geneza koncepcji słowiańskiej , jak i jej pełna i jednolita treść nie są dokładnie znane. Była ona po raz pierwszy wzmiankowana w Księdze Welesa prezentującej elementy mitologii słowiańskiej, ale autentyczność tego źródła nie została potwierdzona.

Jednak dla współczesnej nauki i praktyki życia nie jest to jednak najważniejsze, ponieważ znaczenie mitów znacznie wykracza poza jego bezpośrednią treść. Takie kosmogeniczne mity maja charakter symboliczny i ponadczasowy, w postaci metaforycznej wyjaśniają ludzkim społecznościom ich miejsce w świecie, kwestie dobra i zła, porządku naturalnego i kulturowego.
_____******_____

Bibliografia:

Brückner A. Mitologia słowiańska i polska. Wyd. 2. PWN, Warszawa1985.
Cenin M. Słowiańska kosmologia i filozofia w : Cenin M. Słowiński Z. Prawia –mit dziejotwórczy. Systemowa teoria kultury. Wyd. Toporzeł, Wrocław 2013
Giejsztor A. Mitologia Słowian. Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2006.
Kempiński A. Encyklopedia mitologii ludów indoeuropejskich. Wyd. Iskry, Warszawa 2001.
Mały słownik kultury dawnych Słowian. L. Leciejewicz L. (red.), Warszawa 1972.
Matela L. Tajemnice Słowian. Białystok 2005.
Moszyński K. Kultura ludowa Słowian. Cz2. z.1, Kraków 1934
Pełka L.J. Przeszłość i teraźniejszość . Ślady wierzeń słowiańskich w kulturze polskiej w :Przeszłość i tożsamość. Społeczno-kulturowe aspekty polskiego neopogaństwa . P. Wiench (red.), Wydawnictwo SGGW, Warszawa 2008.
Strzelczyk J.: Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian. Rebis, Poznań 2007.
Szyjewski A. Religia Słowian. Wydawnictwo WAM, Kraków 2004.
Urbańczyk S. Dawni Słowianie. Wiara i kult. Wydawnictwo Polskiej Akademii nauk, Wrocław-Warszawa-Kraków
_____******_____

sobota, 21 marca 2020

Jare Gody



Świętowicie, Perunie, Silni Panowie, 
przyjmijcie moją trzebę i przybądźcie z mądrością i grzmotem.
Swarogu i Swożycu,
ogniu niebieski i ogniu ziemski,
Ojcze i Synu, to Wy dajecie życie
i bezpieczeństwo, aleście tacy okrutni w gniewie, przyjmijcie moją trzebę i przybądźcie.
Dadźbogu, dawco dostatku, przyjm moją trzebę i przybądź z dobrobytem.
Trzygłowie Welesie, pilnujący Nawii i słuchający przysiąg, przyjm moją trzebę i przybądź.
Mokoszo, Święta Matko, wilgotna ziemio rodząca plony, Tobie ślę dzisiaj wdzięczność. Przyjm moją trzebę i przybądź.
Rgle, któryś zbożem, abyś upodobał sobie tę ziemię i osiadł tu. Przyjm moją trzebę i przybądź.
Chorsie, któryś teraz krócej panujesz, prowadź mnie pośród mocnych dróg. Przyjm moją trzebę i przybądź.
Dolo, Dolo moja, sądzona i nie sądzona, proszę Ciebie, choć do mnie wieczerzać.
Sława Wam Bogowie, żeście przy mnie stanęli! Dziękuję Wam, Sława!
Krąg Zadrugi przetrwał, rozepnie się teraz, lecz nic nie rozpadnie.
Sława! Och, Świętowicie, Perunie, Swarogu, Swrożycu, Dadźbogu, Trzygłowie Welesie, Mokoszo, Rgle, Chorsie i Dolo, błogosławcie mnie swoimi darami, Waszą oddaną szeptuchę, która pokornie oddaje Wam dziś należną cześć!


środa, 18 marca 2020

Jare Święto czyli słowiańska Wielkanoc


Jare Święto, znane też pod nazwą Jare Gody, lub Święto Jaryły/Jarowita, to kilku, kilkunastodniowy cykl obrzędów związanych z nadejściem wiosny, którego początek przypada na czas równonocy wiosennej. Współcześnie obchodzone jest w Polsce dnia 21 marca przez zarejestrowane związki wyznaniowe rodzimowierców. Nazwa prawdopodobnie pochodzi od bóstwa Jaryły, którego istnienie jednako jest poddawane w wątpliwość ze względu na niewielki i stosunkowo „współczesny” materiał etnograficzny dotyczący tej postaci.


W ogólnym ujęciu Jare Gody to kult życia, płodności, narodzin. Świętuje się odejście zimy jako okresu tymczasowej śmierci świata, przyrody. Od momentu równonocy wiosennej dni stają się coraz dłuższe, wyczekuje się pierwszego „zapładniającego” pioruna, po którym będzie można rozpocząć prace na roli (wcześniejsze ich rozpoczęcie mogłoby skończyć się nieurodzajem).  Wiosna sama w sobie to czas powrotu do życia nie tylko przyrody, ale także ludzi, którzy po okresie swoistej zimowej bezczynności znów mogą wrócić do swego agrarnego trybu życia oddając się wytężonej pracy, która zapewni im przetrwanie następnej „śmierci” świata i w ten sposób cykl życia zatoczy koło.


Jare Gody to czas, któremu towarzyszy wiele obrzędów i rytuałów mających na celu sprowadzenie życiodajnych sił, co zaowocuje urodzajem, dobrymi plonami, ale także zdrowiem, szczęściem i powodzeniem w życiu. Jednym z najbardziej znanych elementów Jarego 

Święta, który przetrwał do czasów współczesnych, jest topienie Marzanny (Mory, Moreny).  Podpalenie kukły i wrzucenie jej do rzeki ma symbolizować wygnanie zimy i ciemności, a także powitanie nadchodzącej wiosny. Towarzyszyły temu rozliczne dodatki dźwiękowe: gra na instrumentach, śpiewy, tupanie, grzechotanie i wiele innych – jak podaje Piotr Kowalski, hałas jest elementem, który przerywa okres zimowej śmierci i ciszy, i tym samym wyzwala płodność przyrody (pierwszy wiosenny piorun doskonale spełnia zadanie przerwania „śmiertelnej” ciszy). Ponadto hałas/dźwięk może pełnić funkcję apotropeionu – odstraszać demony oraz chronić podczas przebywania w bliskim kontakcie ze śmiercią (także tą przyrodniczą) i chaosem.

Innym charakterystycznym obrządkiem, który przetrwał do dziś, jest oczywiście Śmigus-Dyngus, który współcześnie polega na prostym oblewaniu się wodą, natomiast dawniej praktykowano także uderzanie wierzbowymi witkami (obecnie spotyka się jeszcze ten zwyczaj m.in. na Kaszubach i Podlasiu). Symbolicznie woda ma oczywiście właściwości zapładniające oraz oczyszczające, co bardzo dobrze wpisuje się w tematykę odradzania się przyrody po zimie oraz wyczekiwania przebudzenia płodnych sił natury.  Ponadto praktykowano również wzajemnie odwiedzanie domostw oraz składanie darów kolędnikom dyngusowym (co miało miejsce jeszcze całkiem niedawno, o czym pamięta moja szanowna rodzicielka z lat swojej nastoletniości).

Praktykami, które miały przyspieszyć nadejście wiosny, były rozpalanie ognisk, wypiekanie obrzędowego pieczywa (kołaczy), dokonywanie porządków w domostwach i obejściach, okadzanie gospodarstw ziołami. Bardzo charakterystycznym elementem praktykowanym współcześnie na Wielkanoc, było malowanie pisanek – jajko bowiem zawiera w sobie potencjalne siły życiowe, ma zatem silne właściwości magiczne. W kulminacyjnym momencie ucztowano na wzgórzach, tańczono i bawiono się, a wieczorami odwiedzano groby zmarłych by ich powspominać oraz obdarować jedzeniem. Następnego dnia natomiast praktykowano obmywanie się w wodzie oraz wzajemne okładanie witkami, co było pierwotną wersją Śmigusa-Dyngusa.

Jak widać Jare Święto było czasem szczególnie ważnym dla Słowian. Czasem szczęśliwym, obchodzonym hucznie i aktywnie, bardzo radosnym, a niektóre z praktyk tego święta odnaleźć można po dziś dzień w ludowych praktykach oraz kościelnych obrzędach.


Do następnego. Buziaki. Bye

poniedziałek, 16 marca 2020

Kącik Czarownicy: SABATH OSTARA, czyli święto radości i równonocy wiosennej


Jeśli chcesz w wyjątkowy sposób powitać wiosnę, urządź obchody sabatu Ostara. Proś Boginię o zesłanie szczęścia i zdrowia.


Sabat ten jest obchodzony między 21 a 23 marca. Jest to sabat mniejszy, ale jest równie ważny. Sabat ten jest swoistym odrodzeniem się ziemi na nowo do życia. Jest obchodzony w czasie zrównania się dnia z nocą, co jest dla czarownic i magów symbolem nowego odrodzenia.


Nazwa "Ostara" pochodzi od imienia saksońskiej bogini płodności Eastre. Bogini w dzień wiosennego przesilenia proszono o zesłanie szczęścia i zdrowia. Jej najważniejsze atrybuty to zając i jajko, które w tradycji chrześcijańskiej stały się symbolami Wielkanocy.

Sabat Ostara jak już wiecie, jest sabatem odrodzenia. W tym czasie rogaty bóg poślubia i zapładnia boginię. Owocem ich namiętnej miłości jest odradzające się na ziemi życie. Jak każdy sabat ma swoje symbole oraz świętości.

  • Jajko - jest symbolem odrodzenia się na nowo (podczas gdy chrześcijaństwo przejmowało nasze ziemie, kapłani uznali, że symbol jajka również u nich w wierzę, będzie obecny).
  • Zając - od zarania dziejów zając jest kojarzony z wiosną i czasem ciepłych dni, jednak nie tylko wiosną jest jego powołaniem. Głównie zając symbolizuje płodność, gdyż ziemia tak jak zające zaczyna rodzić nowe plony.
  • Kwiaty, sadzonki - przypominają nam czasy ciepłych dni, które już nie długo nadejdą. Pierwsze kwiat, które ujrzymy na ziemi, symbolizują czystość i nowy początek.
Bóstwa, które są utożsamiane z wiosennym przesileniem, i do których możesz kierować swoje modły to: Łada, Persefona, Dionizos, Afrodyta, Wenus, Flora, Gaja, Maboon,  Heer, Pam, Thor oraz wszyscy inni bogowie połączeni z kultem natury i płodnością.

Kolorami Sabatu Ostara są: żółty, niebieski, czerwony, zielony i biały. Ubrania i dodatki adekwatne do tego sabatu możesz założyć podczas twoich wiosennych celebracji.

Kamienie i rośliny, które są połączone z Ostarą, i którymi możesz przyzdobić swoją magiczną przestrzeń to: kwarc różowy, kamień księżycowy, akwamaryn, rumianek, lawenda, wrotycz i jaskółcze ziele.


Sabat ten jest świętem radości i nowego odrodzenia, dlatego też powinniśmy wymieść wszystkie stare sprawy, oczyścić dom oraz samego siebie. Najlepiej podczas tego sabatu sprawdzą się rytuały oczyszczające, nie tylko pomogą nam wymieść stare sprawy, ale również dadzą równowagę w życiu.


Rytuał oczyszczający najlepiej sprawdzi się, gdy jesteś sam w domu bądź gdy nikt ci nie przeszkadza; jeśli nie mieszkasz sam dobrym pomysłem, będzie powierzenie, żeby ci nie przeszkadzano, bo robisz wiosenne porządki ;p

Rytuał należy rozpocząć od oczyszczenia energii w pomieszczeniu, w tym przypadku sprawdzą się kadzidła z białej szałwii, gdyż mają one moc oczyszczająca.


Zacznij od drzwi i kieruj się w stronę okna z kadzidłem (możesz nawet otworzyć okno) niech dym dojdzie w każde zakamarki pokroju. Z wizualizuj sobie jak z każdym waszym oddechem, dym wypycha stare zaległe energię w pomieszczeniu i znikają one za oknem. 

Kiedy poczujesz, że pomieszczenie energetycznie jest oczyszczone, zacznij oczyszczanie siebie. Odpal świece rytualne i zacznij medytować. Podczas medytacji możesz wypowiedzieć zaklęcie oczyszczające, które pomoże ci.

Przedstawię ci zaklęcie, którego sama używam.


„Z każdym oddechem wychodzi ze mnie zła energia, z każdym promieniem słońca dobroć rośnie we mnie, z każdym podmuchem wiatru jestem lekka i czystą. I niechaj tak będzie”


A co złe, to na marzannę


Topienie marzanny dla naszych przodków miało symboliczny wymiar wyrzucenia z życia wszystkiego, co złe i niepotrzebne. Kukła symbolizowała zimę, przednówkowy głód, choroby i wszystkie nieszczęścia. Dlatego w pierwszy dzień wiosny wynoszono ją poza osadę i niszczono, aby zło nie trafiło z powrotem.

Marzanna, Pani Śmierci i ponurego oblicza
Jeśli chcesz wyrzucić negatywne wydarzenia i złe emocje ze swojego życia, zrób swoją  marzannę.
Potrzebujesz:
trochę słomy lub waty, skrawków wstążek i tkanin, kolorowych bibułek i papierków, patyka, długopisu oraz dwóch świec (białych albo zielonych).
Zapal jedną świecę i zastanów się, co tej wiosny koniecznie musisz wyrzucić ze swojego życia. Napisz to na kartkach. Pisz, co tylko zechcesz, a czego masz już serdecznie dosyć! Następnie na kiju zrób niedużą laleczkę a do trzonka przywiąż kartki. Zgaś świecę. Weź świecę, marzannę i wyjdź z domu. Marzannę utop w najbliższej rzece lub jeziorze. Gdy nie masz w okolicy wody, wyjdź na rozstaje i tam podrzyj papierki i rzucaj je na wiatr, kukłę zniszcz a patyk połam i wyrzuć. Do domu koniecznie wróć inną drogą. Kup sobie coś nowego; może to być drobiazg, a w domu zapal świecę na znak nadejścia nowej energii. Możesz też przynieś kilka gałązek, aby się zazieleniły w wazonie na znak radości i poprawy losu.


Kiedy poczujesz równowagę, podziękuj bogini Eastre za przekazane ci dary podczas oczyszczania i powoli zgaś świece. Jeśli nadal czujesz, że takie oczyszczanie to za mało, możesz przed zgaszeniem świec (zakończeniem rytuału) wysprzątać jeszcze swoją przestrzeń.Ja preferuję oczyszczanie dogłębne więc sprzątanie pokoju ze starych rzeczy, jest dla mnie częścią rytuału, ale wszystko zależy od osoby. Pamiętaj sabat ten, jest świętem radości i powinien taki pozostać, nie zależnie od tego, jak bardzo ludzkie chcą, by było inaczej.

Sabat Ostara to dzień, w którym światło wygrywa nad ciemnością. Jest to czas pełen magii i oczyszczenia. Nawet zwykły spacer do parku lub lasu może być formą oddania czci bogini natury.












WARTE POLECENIA:
* Kerri Connor Ostara. Rytuały, przepisy i zaklęcia na równonoc wiosenną
* Arin Murphy-Hiscock Green Witch. Magia ziół, kwiatów, olejków eterycznych i innych darów matki ziemi.

Do następnego. Buziaki. Bye

środa, 4 marca 2020

Krytycznym okiem na... Camila Lackberg "Niemiecki bękart"

Podobno mieszkańców małych miejscowości nic nie interesuje bardziej niż sekrety sąsiadów.  Nic bardziej mylnego. Sprawy przybierają inny obrót, gdy mroczny sekret odkrywamy na strychu własnego domu.  Co zrobić gdy najbliższe osoby oddalają się coraz bardziej? Historia  staje się tym trudniejsza, że jej głównym  bohaterem zostaje rodzona matka.

Erica Falck nie miała łatwego dzieciństwa. Wcieliła się w rolę matki swej młodszej siostry, choć sama nigdy nie otrzymała matczynego wsparcia i miłości. Matka przez całe życie była nieobecna, a Erica zaczynała wierzyć, że jej samej po prostu nie kocha.Pogodziła się jednak z jej oschłością, a później niestety z dość wczesną i tragiczną śmiercią. Kiedy już złagodziła i zamknęła w sercu swój ból, rana po latach znów odżyła, kiedy na strychu w zamkniętej na klucz skrzyni znalazła poplamione krwią dziecięce śpioszki i nazistowski medalion. Erica, jak na pisarkę przystało zaczęła dochodzić tajemnicy, licząc, że w jakiś sposób odzyska choć cień miłości matki. Bywają jednak sytuacje, kiedy niewiedza bywa błogosławieństwem.

Jeśli chodzi o wątki obyczajowe towarzyszące kryminalnej sprawie, również będzie interesująco. Patryk przebywa na urlopie ojcowskim, ale wciąż nie może przyzwyczaić się do faktu, że jego zajęciem jest bawienie i karmienie córki, a nie główkowanie i ściganie przestępców. Próbuje trzymać się z dala od komisariatu, ale nie wychodzi mu to za dobrze, co skutkuje drobnymi spięciami z próbującą pisać następna książkę Eryką. Serce Mellberga znów zabije szybciej, a co najważniejsze na teren komisariatu i powieści powróci Ernst… ale w nieco innej formie (o wiele lepszej) niż dotychczas, co będzie powodem do niejednego uśmiechu czy nawet głośnego śmiechu. Siostra Eryki, Anna, będzie układała sobie życie na nowo, co okaże się niełatwe przez córki Dana, które nie potrafią pogodzić się z nową sytuacją, a my poznamy również Paulę – nowy nabytek komisariatu. Sporo tego, ale Niemiecki bękart to bodaj najdłuższy do tej pory tom sagi.
Camilla Läckberg rozwija obraz niewielkiego społeczeństwa szwedzkiego miasteczka, który zaczęła tkać już w pierwszej części. I wychodzi jej to w moim mniemaniu bardzo dobrze. Natknęłam się na sporo narzekań dotyczących tego, że pisarka z kryminału zrobiła opowieść o zmianie pieluszek, lekcjach salsy, liczeniu kalorii czy skurczach, ale ja absolutnie nie rozumiem tych zarzutów. Autorka umieściła w książce zwykłe elementy codzienności, których często brakuje mi w powieściach, bo to właśnie one tworzą złudzenie realności i przybliżają nam bohaterów. No cóż, bywają kryminały, w których bohaterowie nie mają potrzeb fizjologicznych ani żadnych słabości, więc ci, którym saga nie przypadła do gustu właśnie z tego powodu, powinni sięgnąć właśnie po tego typu książki. No chyba że problemem jest spojrzenie na tego typu sprawy z perspektywy kobiety; może niektórzy woleliby posłuchać o takich drobiazgach, ale bardziej “męskich”? Może właśnie tu leży problem. Tak czy owak to, co niektórzy uznają za minus, ja traktuję jako ogromną zaletę powieści. Poza tym uważam, że Läckberg nigdy nie ukrywała charakteru swoich powieści i jeśli ktoś po Księżniczce z lodu brnął w sagę dalej – robił to na własną odpowiedzialność, pisarka bowiem nie zmieniła swojego stylu i w żadnym momencie nie sprowadziła czytelnika na manowce ani nie oszukała go.
Marcin Perchuć nadal sprawuje się świetnie jako lektor i zadziwiające jest to, jak zżył się z postaciami, w które się wokalnie wciela. A przynajmniej słuchacz odnosi takie wrażenie. Każdy z bohaterów jest inny, każdy ma swój własny sposób mówienia, własny, charakterystyczny dla siebie głos i aktor nie zapomina o tym w żadnej z czytanych przez siebie części sagi. Mellberg mówi więc ochrypłym głosem starszego człowieka, w którym czai się buta i lekko przerysowana dziarskość; Gösta wypowiada się tak, że brzmi jak wiecznie zmęczony, schorowany człowiek, Perchuć czyta jego partie niemal z wysiłkiem (który oczywiście wyczuwamy w głosie bohatera, a nie lektora); Rita – nowa postać w cyklu –  mówi z obcym akcentem, a jej głos jest wyraźnie kobiecy i lekko kokieteryjny. Dzięki takiej dbałości o szczegóły w wysławianiu się postaci – przy czym aktor bardzo płynnie przeskakuje z głosu jednego bohatera na zupełnie inny kolejnego – w lot orientujemy się podczas dialogów, kto, kiedy i do kogo mówi, co nierzadko nastręcza pewnych trudności podczas słuchania audiobooków, jeśli lektor nie jest na tyle szczegółowy i konsekwentny. Co prawda podczas słuchania Niemieckiego bękarta zdarzyło mi się wyłapać kilka drobnych potknięć Perchucia (kiedy na przykład czyta była wyroźnie zmartwiona  zamiast wyraźnie), ale są to szczegóły, które po pierwsze w ogólnym rozrachunku nie zmieniają mojej opinii o pracy wykonanej przez aktora, po drugie równie dobrze mogłyby obciążać osoby odpowiedzialne za korektę, a nie lektora.
Niemiecki bękart był – według mnie – chyba najbardziej wstrząsającą historią ze wszystkich pięciu tomów sagi. Wpływ na to miało wiele czynników, a o większości niestety nie mogę powiedzieć, jeśli nie chcę zepsuć lektury tym, którzy jeszcze książki nie czytali lub nie słuchali. Spory wkład w taki odbiór i emocjonalność opowieści miało jednak to, o czym wspomniałam na samym początku. Niemiecki bękart w dużym skrócie opowiada bowiem o ofiarach wojny – tych  bardziej i mniej oczywistych. Ofiarach, o których często się nie mówi i nie myśli, oddając prym i hołd tym, którzy bezpośrednio brali udział w konfliktach zbrojnych, odnosząc rany lub ponosząc śmierć. Tymczasem skażenie, jakie rozpyla wokół siebie wojna, może unosić się przez lata, a nawet przez stulecia – niewidoczne i niewyczuwalne z pozoru, raniące i wyniszczające powoli, choć skutecznie. Może wytworzyć lawinę zdarzeń, efekt śnieżnej kuli, która zbiera ze sobą nawet przypadkowe ofiary, napotkane na swojej drodze w wyniku przykrego zbiegu okoliczności. Taka tematyka i takie podejście do niej sprawiło, że byłaby to najwyżej oceniona przeze mnie część cyklu, gdyby nie argumentacja, jaką pisarka posłużyła się dla wytłumaczenia zachowania dorosłej Elsy i jej chłodu. Nie mogę oczywiście rozpisywać się na ten temat, nie wnikając za bardzo w fabułę, w każdym razie ja absolutnie tego nie kupiłam i zostało to według mnie spłycone, przez co stało się niewiarygodne i wręcz, momentami, nienaturalne. Nie zmienia to jednak faktu, że audiobooka słuchało się jak zwykle świetnie i trudno było się od niego oderwać. A skoro napisałam już recenzję, mogę z czystym sumieniem zacząć słuchać kolejnego tomu.

Znakomita, porywająca i wciągająca. Pomimo tego, że to już piąta powieść skandynawskiej pisarki, zaskakuje jak żadna do tej pory. Po pięciu powieściach pokazywania głównej bohaterki jako świadka wydarzeń, teraz role się odwracają i to ona, staje w centrum zainteresowania. Mroczne sekrety, tajemnice. Wszystko jednak zachowane w granicach rozsądku, co sprawia, że powieść jest bardzo wiarygodna i skłania do przemyśleń.

 Polecam, z całego serca. Do następnego. Buziaki. Bye

Kącik Czarownicy: Magia Świec

Magiczne działanie świec. Jaki kolor odpowiada jakiej intencji? Menu Produkty Wróć Kamienie naturalne i szlachetne Wróć Kamienie szlifowane ...