Jest chora. Jak
zawsze, kiedy ma ferie, zamiast bawić się na śniegu, ona leży z
gorączką w łóżku. Jest zmęczona, walczy ze snem, ale powieki ma
tak niemiłosiernie ciężkie, że poddaje się i odpływa...
Wdrapuje się na
ogrodzenie, wkłada stopy między szczeble i pochyla się nad łąką.
Wyobraża sobie, jak koń dziadka podchodzi do niej kołyszącymi
krokami. Wielki i czarny. Wysuwa łeb do przodu, a ona głaszcze go
po prążku na pysku. Podciąga się na grzywie, siedzi tak
rozkraczona, że już bardziej nie można, koń zazwyczaj ciągnie
dziadkowi kłody w lesie, ona jest tylko wątlutką brzózką.
Jest chora, drogi
zasypane, więc koń ma galopować z nią przez las do miasta do
lekarza. Galopują, koń kaleczy się o gałęzie, na brzuchu robią
mu się krwawiące rany. Leży blada i umierająca na grzbiecie,
wkłada ręce pod czarną grzywę, żeby choć trochę się ogrzać...
Osuwa się na zimne
kafelki w łazience, a czyjeś wielkie i ciepłe ręce unoszą ją
tak, jakby ważyła tyle, co piórko. Przemierzają z nią korytarz,
słyszy skrzypienie drewnianych płytek w holu, słyszy zgrzyt
otwieranych drzwi i ręce kładą jej ciało delikatnie w ciepłej
pościeli, a kiedy krzyczy, podają jej na łyżeczce ciemnobrązowe
lekarstwo. Ma jasnoniebieski, wełniany koc, którym jest tak
szczelnie okryta, że widać tylko rudawą czuprynę. Pod głową ma
podgrzewaną poduszkę, a do piersi przytula starego misia, Pana
Nelsona, który odpędza od niej koszmary...
Na zewnątrz koń
upada, jest zima, więc krew farbuje śnieg na czarno. Otwiera oczy i
patrzy w dal na pustą łąkę. Koń zdechł ze starości. Nie było
to dramatyczne. Babcia czuwała przy starym Milicano, gdy przyszedł
rzeźnik. Dziewczynka była wtedy maleńka. Dziadek opowiadał o tym
później, że stał nad wodą, nie chciał słyszeć strzału,
rżenia, stukotu kopyt...
Teraz, podczas
gorączkowych majaków, wraca pamięcią do najwcześniejszych lat
swojego dzieciństwa. Kiedy ona odpływa w najdalsze zakątki swoich
wspomnień, nie jest świadoma ani obecności dziadka, ani tego, że
ciągle trzyma ją za rękę i śpiewa jej kołysanki, a wilgotną
ściereczką wyciera pot z jej czoła...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz