Trawa łaskocze w
szyję. Leżą na trawniku w cieniu stołu. Na stole resztki śledzia,
ziemniaków i wypity do połowy porter. Dziadek pyta z zamkniętymi
oczami, kto potrzebuje pożaru lasu?
Wykarczak sosnowy i
żerdzianka szewc.
A jeśli powiem żuk
iglastoskóry?
To powiem Trawa łaskocze w
szyję. Leżą na trawniku w cieniu stołu. Na stole resztki śledzia,
ziemniaków i wypity do połowy porter. Dziadek pyta z zamkniętymi
oczami, kto potrzebuje pożaru lasu?
Wykarczak sosnowy i
żerdzianka szewc.
A jeśli powiem żuk
iglastoskóry?
To powiem
kobielatka. Często myślisz o pożarze, dziadku?
Myślę o
chrząszczu pospolitym i o zajęcu szaraku, którzy straciliby dach
nad głową. Jest tak niemiłosiernie gorąco, a głupi ludzie robią
sobie z lasu wysypisko śmieci. W takich momentach wstyd mi za to, że
także jestem człowiekiem i obcuje z tymi ignorantami.
Ona próbuje
wyobrazić sobie jeszcze gęstszy upał. Przecież to chore leżeć
sobie tak po prostu na trawniku przed domem, domem drewnianym, domem
drewnianym na skraju lasu.
Bałeś się, kiedy
się paliło?
Nie wiem, Oczko
moje, myślałem wtedy tylko o wodzie.
Zostawia go na
trawie, leżącego tak z rękami pod głową, ramionami ułożonymi w
trójkąty, z wyraźnymi mięśniami, i żebrami.
Kiedy wraca, wylewa
na niego wodę. Śmieje się, a on mruży oczy w jej stronę. Cała
karafka na twarz. Wodna bitwa rozpoczęta. Ostatni tydzień wolności.
Za tydzień piekło w nowej szkole. Gimnazjum to chyba najgorszy
okres. Głupie gatki, udawane uprzejmości, fałszywe przyjaźnie, a
za plecami litościwe spojrzenia, jednoznaczne szepty. Puste
dziewczyny, uganiające się za pseudo-macho. Szkolni koledzy
zachowujący się jak Neandertalczycy, którzy dopiero co zeszli z
drzewa. Jeszcze trzy lata, ostatnie dwa lata z tymi dziwolągami.
Czas leci tak nieubłaganie, zabierając po drodze radość, siłę i
nadzieję...?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz