Cześć, nie pisałam od miesiąca. Powinnam
się tłumaczyć. Powinnam wymyślić jakieś głupie usprawiedliwienie. Powinnam
powiedzieć, że ostatni miesiąc był tak bardzo produktywny, że nie miałam czasu
i energii na bloga. Powinnam zwalić wszystko bezceremonialnie na brak czasu.
Powinnam narzekać, że dorosłe życie jest takie beznadziejne. Powinnam. Może,
ale nie chcę. Miałam czas, nie dużo, ale było go wystarczająco, aby coś
opublikować na blogu. Zatem, dlaczego nie
pisałam? Po prostu, nie chciało mi się. Dopadło mnie jesienne lenistwo i za żadne skarby nie chciało puścić. No cóż, tak też czasami bywa.
Zapewne
wydaje ci się, że nie masz czasu. A nie, sorry: ty jesteś pewny, że go nie
masz. Bo tak jest, prawda? Wracasz z uczelni albo z pracy i jest już ciemno.
Obiad, szybko coś co trzeba ogarnąć, dwie minuty przy komputerze, herbata i
BACH! już jest wieczór.
A
więc prysznic, piżama, spać. Budzik.
Kolejny dzień. I tak w kółko.Z pewnym
zachwytem, ale też irytacją, przeglądasz zdjęcia znajomych i czytasz na blogach
o tym, jak dobrze to jest ćwiczyć, rozwijać swoje pasje, czytać dużo książek,
chodzić na spacery bez celu i w sumie, żyć. Robić coś innego niż codzienne
obowiązki. Brzmi super, pewnie,
myślisz wkurzony, ale
co z tego, skoro ja nie mam kiedy tego zrobić? KIEDY NIBY? Chyba w nocy!
Czy
wy nie widzicie, ile ja muszę zasuwać? Czy naprawdę nie rozumiecie, że ja nie
mam czasu? –
myślisz sobie, kiedy wszędzie nawołują cię do poruszania się albo spełniania
swoich marzeń – ciekawe, czy wy byście robili dalej te
swoje pasje-srasje, gdybyście musieli robić tyle, co ja!
Łatwo się zirytować. Wszystko wydaje
się łatwiejsze, kiedy nic nie musisz. Nie myślałeś tak kiedyś? Że gdybyś nie
pracował czy nie studiował, to z palcem w pewnej części ciała byś sobie
ćwiczył, realizował się, może nawet książkę napisał? Ba! Robiłbyś wszystko dwa
razy dziennie! Albo pięć. Pięć treningów, 10 książek do przeczytania, 3 filmy –
co to dla ciebie? Gdybyś tylko miał czas… Ale nie masz. I złościsz się, kiedy
inni robią to, co ty też byś chętnie zrobił. Widzisz, problem jednak polega na
tym, że życie to kwestia wyborów i pewnych decyzji. Po pracy możesz zdecydować,
że idziesz na trening albo leżysz przed kompem, scrollując fejsa. Po ośmiu
godzinach na uczelni możesz pomyśleć, że teraz czas na piwo dla rozluźnienia,
zamiast – na przykład – rozwijać się czy poczytać książkę na temat twoich
zainteresowań. Twój wybór, ja nie oceniam. Nie mówię, że któryś jest lepszy.
Mówię tylko, że po prostu go masz.
Taki przykład. Jako
rodzic możesz decydować, że sam cały dzień zajmujesz się dziećmi, pierzesz,
sprzątasz, gotujesz i jeszcze pracujesz na etat. Możesz też powiedzieć w końcu
dosyć i podrzucić dzieci dziadkom, a sama pójść na fitness albo do drugiego
pokoju obejrzeć w ciszy – chociaż raz w tygodniu! – Seks w wielkim mieście. Mąż
to nie dziecko, tylko dorosły człowiek. Da sobie radę godzinę bez ciebie.
Oczywiście, możesz wybrać pierwszą opcję jeśli chcesz. Żadna nie jest bardziej
godna podziwu, po prostu akcentuję, że może tak być.
Tak
naprawdę, dużo możesz, pytanie tylko, jak tego chcesz. I czy warto?
Czasami tak. Czasami nie. Na pewno nie
warto poświęcać godzin po pracy czy nauce na kolejną pracę i sen, olewając
rodzinę i bliskich tylko po to, żeby móc sobie kupić sportowy samochód. Na
pewno warto poświęcić chwilę na zadbanie o siebie lub dalszy rozwój, a nie na
scrollowanie fejsa. Na fejsbuku nie odpoczywasz. Marnujesz tylko czas. I to
sporo. To nie do końca jest tak, że nie masz czasu. Nie obrażaj się, że ci to
mówię – jestem szczera.
Po prostu czasami jest tak, że ty
wybrałeś, że go nie masz.
Ot
i cała filozofia. Buziaki. Do następnego razu. Oby nie za miesiąc. Muszę
rozpocząć walkę z lenistwem. Definitywnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz