niedziela, 7 sierpnia 2016

Krytycznym okiem na... "Preparator" Huberta Klimko-Dobrzanieckiego

Nowe wydawnictwo Tomasza Siekielskiego Od Deski Do Deski rozpoczyna swoją działalność dość specyficzną i dyskusyjną serią książek pt. SERIA NA F/AKTACH. Preparator zaś to pierwsza z nich. Powieść oparta jest na faktach, ale to nadal literatura beletrystyczna. Jest ona produktem typowo na zlecenie, mimo to wyszła całkiem nieźle. Dobrzaniecki zapoznał się wnikliwie ze sprawą Adama Deptucha, który zamordował matkę i siostrę, poruszając przy tym nie tylko łódzką opinię publiczną. Autor przyjął perspektywę mordercy, ale nie spotkał się z nim osobiście. Jego, nad wyraz realistyczna, fikcja literacka zdaje się być dużo bardziej koszmarna, niż przeczenia sądu wraz z wyrokiem. Zatem, dlaczego tak się dzieje? 

Preparator jest dziełem, którego celem jest, być może, uczłowieczenie bestii, ale gdyby chodziło tylko o ten zabieg, pozycja nie wyróżniałaby się niczym szczególnym z szeregu tworów literacko-fikcyjnych o podobnej tematyce, budujących dodatkową narrację do słynnych procesów sądowych. Wspomniany już przeze mnie proces Adama Deptucha trwał bardzo krótko i przebiegł dość sprawnie. Winą określono jednomyślnie, tylko motywacje są już mniej czytelne. Moim zdaniem, napisanie Preparatora mogło być konsekwencją fascynacji Dobrzanieckiego z poprzedniej książki Pornogarmażerka, ale i (przede wszystkim) okolicznością do opowiedzenia historii o tym, ile zła dokonujący zbrodni czerpie ze świata, który go otacza.

Klimko-Dobrzaniecki    snuje rozmyślania, jakie zajęły już umysły wielu przed nim. Stawia wciąż aktualne pytanie o to, czy za okrucieństwo czynów danego człowieka nie odpowiada w dużym stopniu bezpardonowy świat wokół niego. Buduje narrację oszczędnymi środkami, przy czym pozostawia nas w świecie tak wielkiej opresji, że po lekturze odnosi się wrażenie, iż sprawa Deptucha to dramatyczna konsekwencja chaosu, nad którym bohater panuje jedynie przypadkiem.

Preparator ma formę dialogu. Mamy do czynienia z przesłuchaniem, a to daje oskarżonemu okazję, by opowiedzieć o swoim życiu przepełnionym frustracją, nienawiścią, żalem i różnymi formami zakazów i nakazów, które komplikowały jego życie i nie dawały szansy na to, aby znaleźć w nim porządek. Opowiadający snuje swoje refleksje dość chaotycznie, ale w tej dygresyjności tkwi siła prozy Klimko-Dobrzanieckiego. Obok historii życia mordercy mamy okazję poznać również jego poglądy na świat relatywizujący się wartości. A rzeczywistość ukazana w prorokowaniach bohatera jest zupełnie pozbawiona konturów, w której mroczny katastrofizm nihilizmu nakazuje bohaterowi (i czytelnikowi) pomyśleć o sobie samom, jako egzemplifikacji wieszczonego przez niego końca ludzkości. Czytając powieść można odczuć, jakby bohater rozmawiał z nami samymi, albo w innym przypadku, czytelnik staje się przypadkowym podsłuchiwaczem ich rozmowy, przez co powieść ma dość intymny, osobisty charakter.

Rodzina zawsze była opresyjna. Leworęczność i jąkanie się to stygmaty po matczynym okrucieństwie. Nerwowa i wiecznie niezadowolona matka nie umiała nigdy ani zrozumieć, ani okazać jakiejkolwiek formy czułości wobec bohatera. Na ojca, który z upływem czasu coraz bardziej zatracał się w sobie, również nie mógł liczyć. I mimo  nigdy niewypowiedzianych żalów do ojca, z biegiem lat zaczynał stawać się równie nieporadny i zrezygnowany życiem, jak ojciec. Jego, już i tak patową sytuację, pogarszała siostra, która żyła w innym,uporządkowanym świecie. W przeciwieństwie do brata, miała sprecyzowane, wyraźne priorytety i cele, zrobiła maturę, ukończyła studia, poddała się porządkującej presji matki, no i zawsze była jej ukochaną córką. To wszystko, w połączeniu z pracą, jaką wykonywał bohater, ciągnęło mężczyznę w dół.

Hubert Klimko-Dobrzaniecki usiłuje znaleźć moment, w którym bohater zaczyna się staczać.Ukazuje rozpaczliwą samotność i zagubienie, która przeradza się w paniczny strach - źródło niepojętego zła, które drzemie w mordercy. Przytłaczająca opresja spycha go w czarną otchłań, pozostawiając mężczyznę bez światła, tlenu, nadziei. Mózg dusi się od cierpienia. Nadchodzi moment kulminacyjny, kiedy bariery bohatera eksplodują a na ich miejsce pojawia się zło. Potem, następuje przebudzenie, bestia łapie pierwszy haust powietrza i sama nie dowierza, do czego była zdolna. Tylko że dla bohatera jest już za późno.

 W trakcie czytania lektury przyszła mi do głowy pewna myśl. Może sami sobie tworzymy zło w świecie, w którym żyjemy? Czy gdyby bohater Preparatora spotkał wcześniej na swej drodze kogoś, kto zachowałby się wobec niego inaczej, gdyby był bardziej akceptowany w rodzinie, nie byłoby go tam, gdzie jest teraz, i nie stałoby się to, co się stało? Czy sprawca zbrodni jest tylko wykonawcą ostatecznym, a motorem napędowym jesteśmy... my? Bohater żyje w świecie, w którym każdy napotkany przez niego człowiek nosi w sobie złość, nienawiść, gorycz. Otacza go wycofany ojciec, zrzędliwa matka z wiecznymi pretensjami, żmijowata i apodyktyczna siostra, nieszczęśliwa w małżeństwie żona. Jego życie zbudowane jest z żalu, społecznego wykluczenia, poczucia straty, braku miłości i niezadowolenia. 

Najbardziej przeraża mnie w Preparatorze to, że bohater-zabójca jest taki zwyczajny, nie żaden "heros" wyjęty poza nawias społeczeństwa. Może egzystuje gdzieś na uboczu, starając się nie zwracać na siebie uwagi, ale jednak wchodzi w jakieś pozytywne relacje z innymi ludźmi. Może z powodu jego swojskości trochę mu współczuję.I trochę mi go żal, że był tak nieszczęśliwy i zdesperowany, że aby odzyskać spokój i kontrolę nad własnym życiem, musiał zabić.Bo to nigdy nie jest łatwa decyzja, zwłaszcza, że często refleksja przychodzi dopiero po czynie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Kącik Czarownicy: Magia Świec

Magiczne działanie świec. Jaki kolor odpowiada jakiej intencji? Menu Produkty Wróć Kamienie naturalne i szlachetne Wróć Kamienie szlifowane ...